Julia Wieniawa ostatnio ujawniła w w podcaście Grzegorza Betleja „Cały ten zgiełk” to, o czym wszyscy już od dawna wiedzieli: że nie wybiera się na studia aktorskie. Jak stwierdziła, ma ambicje udowodnić wszystkim, że bez dyplomu też można zrobić karierę:
Ja chcę być w Polsce tą osobą, która przetrze szlak i powie: "tak, możesz bez studiów zrobić karierę". Studia są super, jeśli chcesz na nie iść, ale doświadczenie jest najważniejsze.
Jeszcze kilka lat temu nie była aż tak radykalna w swoich poglądach. Po maturze rozważała w wywiadach, czy zdawać na studia aktorskie w Warszawie czy w Krakowie, ale ostatecznie nie do przejścia okazał się dla niej obowiązujący studentów pierwszego roku zakaz występowania w produkcjach filmowych i telewizyjnych oraz kampaniach reklamowych. Dla Julii, która swój suksces finansowy zbudowała na reklamie, było to nie do pomyślenia.
Nie wpadła tylko na to, że polska branża aktorska nie traktuje poważnie celebrytów bez dyplomu. Przekonały się o tym choćby Edyta Herbuś, która próbowała się przebić, bazując na, jak to sama określała, „aktorstwie intuicyjnym” oraz Katarzyna Cichopek, której wynagrodzenie, mimo lat spędzonych na planie „M jak miłość”, nadal jest porównywalne ze stawkami dziecięcych aktorów, podczas gdy na przykład Maciej Musiał, gdy tylko dostał się na studia aktorskie w Krakowie, zaczął zarabiać kwoty zbliżone do zawodowej obsady „Rodzinki.pl”.
Julia Wieniawa obraża się na aktorstwo
Julia najwyraźniej nadal nie łapie tych subtelnych zależności, bo po tym, gdy zorientowała się, że nawet 2 miliony fanów na Instagramie nie gwarantują ciekawych ról, postanowiła obrazić się na aktorstwo. Jak wyznała w najnowszym wywiadzie dla „Party”, czuje się niesprawiedliwie traktowana przez branżę. Przy okazji postanowiła obrazić swoich instagramowych fanów, ujawniając, co naprawdę myśli o internetowej popularności:
Nie ukrywam, że trochę zmęczyłam się walczeniem o fajne role, udowadnianiem wszystkim, że jestem coś warta i reprezentuję sobą coś więcej niż tylko uśmiech na Instagramie. Nie chcę być nazywana influencerką, bo uważam, że to słowo, przynajmniej w mojej głowie, jest nacechowane pejoratywnie. Dziś influencerem nazywa się każdego, kto ma konto na Instagramie, a ja nie lubię być wrzucana do jednego worka z ludźmi, którzy są popularni, bo wystąpili np. w reality show. Wolę być nazywana aktorką lub wokalistką.
Cóż, na wszystko trzeba sobie zapracować… Na szczęście Wieniawa jest dobrej myśli. Po sukcesie, jaki odniosła na tegorocznym Orange Warsaw Festivalu, nabrała nadziei, że branża muzyczna okaże się bardziej wyrozumiała niż aktorska. Dlatego postanowiła przekwalifikować się na piosenkarkę. Jak wyznaje w „Party”:
Wciąż jestem otwarta na ciekawe projekty aktorskie – latem wchodzę na plan nowego serialu, ale teraz rzeczywiście chcę się skupić na muzyce. Właśnie ukazała się moja pierwsza płyta „Omamy”. Wkrótce wypuszczę jeszcze dwa teledyski, szykuję też sporo innych niespodzianek. Inspirując się zagranicznymi gwiazdami, chciałabym podnieść poziom rozmachu artystycznego w Polsce, bo uważam, że wciąż jest zbyt malutki. Jestem przeszczęśliwa, bo mój występ nie tylko zebrał świetne opinie w mediach, ale też zamknął usta hejterom. Co, nie ukrywam, bardzo mnie cieszy!
Na szczęście Wieniawa nie ma wątpliwości, że zdoła udźwignąć emocjonalnie kolejne sukcesy. Jak tłumaczy, jej wewnętrzna dojrzałość sprawia, że ma silną psychikę i nie krępuje jej nawet fakt, że starała się wzorem do naśladowania:
Jestem z tego faktu dumna, ale wiem, jak duża odpowiedzialność na mnie ciąży. Staram się dawać dobry przykład, zwracam uwagę na to, co publikuję. Myślę, że suma moich doświadczeń znacznie przewyższa mój wiek. To, ile niosę na swoich barkach, ile trudnych i odpowiedzialnych decyzji muszę na co dzień podejmować, wiem tylko ja. Mimo że została mi odebrana beztroska, nie zamieniłabym swojego życia na żadne inne. Wkurza mnie, gdy spłyca się mój wizerunek, zwraca uwagę na powierzchowne sprawy. Wieczne krytykanctwo i umniejszanie mi sprawiło, że mam dość celebryckiego świata.
Zobacz też:
Najpierw afera z Rafalalą, a teraz to. Fabijański nie zamierza już milczeć
Khloe Kardashian w za małym bikini. Pokazała za dużo?







***








