Afera wybuchła, gdy Youtuberka i współwłaścicielka sklepu z wyposażeniem wnętrz, Pantinka, opublikowała na swoim Youtube nagranie, w którym oskarżyła "najpopularniejszą polską influenserkę", szybko zidentyfikowaną jako Julie Wieniawę (sprawdź!), o oszustwo. Miało to, według jej słów, polegać na tym, że Pantinka zaproponowała Wieniawie wysłanie wybranych rzeczy o wartości kilku tysięcy w zamian za oznaczenie jej sklepu w poście. Julia miała się entuzjastycznie zgodzić, następnie długo ignorować przypomnienia, a ostatecznie oznaczyć rzeczy... z innego sklepu.
Julia Wieniawa odpowiada
Julia Wieniawa w odpowiedzi nagrała własne oświadczenie, w którym zasadniczo przyznała, że cała wyżej opisana sytuacja jest prawdziwa, natomiast ona jest bardzo zajęta i miała na głowie remont, więc nie miała czasu się wywiązać z umowy... A do tego kosz-krzesło wysłane przez Pantinkę nie da się zawiesić, bo nie dodano do niego haka.
Całą wymianę "uprzejmości" między paniami znajdziecie tutaj:
W każdym razie ta firma napisała do mnie, kiedy wrzucę relację, a ja mówię, że "No hej, czy ta huśtawka ma jakąś linę? Jakiś hak? Jak to się w ogóle wiesza?" A oni: "Nie, nie wysłaliśmy". Więc ja mówię, że dobra jak to ogarnę... naprawdę miałam inne priorytety niż zajmowanie się huśtawkę, no to zrobię i będzie spoko. Chciałam też przypomnieć, że to nie ja się prosiłam o te rzeczy, tylko firma napisała do mnie, więc mogłaby po prostu chwilę poczekać...
Wieniawa znów w ogniu krytyki
Pantinka postanowiła ponownie odpowiedzieć publicznie Julii Wieniawie. Tym razem wyjawiła, że aktorka groziła jej... prawnikiem za ujawnienie całej afery! Zaczęła swój wywód od tego, że czekała na oznaczenie swojego sklepu... pół roku.
W internecie ta influencerka powiedziała, że mogłyśmy chwilę zaczekać. Tylko, że moim zdaniem pół roku to już nie jest chwila
Następnie Pantinka opowiedziała historię przeprosin, które faktycznie miała dostać od Wieniawy, ale jednak jej nie usatysfakcjonowały, bo sprawiały wrażenie wymuszonych. "Powiedziała, że jak tylko zobaczyła film, to zareagowała i przeprosiła. I rzeczywiście dostałyśmy przeprosiny w wiadomości prywatnej. Jednak ja mam takie wrażenie, że gdyby nie fakt, że mam kanał na YouTube i gdyby nie fakt, że ten temat podchwyciły media, to ta sprawa nigdy nie zostałaby wyjaśniona, bo wielokrotnie próbowałyśmy się skontaktować z tą osobą, wielokrotnie próbowałyśmy rozwiązać tę sytuację. Reakcja była dopiero po filmie" - przekonuje Pantinka. Po tym przeszła do sedna, mianowicie opisała grożenie prawnikiem, do którego miała ubiec się Julia Wieniawia.
Dodam wam jeszcze, że w wiadomościach prywatnych, tuż po przeprosinach dostałyśmy jeszcze prośbę o to, żeby jakoś załagodzić tę sprawę. Być może nawet powiedzieć, że ta sytuacja nie dotyczyła wcale tej influencerki. Otrzymałyśmy kolejną wiadomość, która brzmiała: "Nie chcę angażować w to prawnika". Czy w taki sposób chcemy łagodzić tę sytuację?
Jak sądzicie, kto ma rację?
Zobacz wywiad z Pantinką w serwisie MaxModels











