
Youtuberka i właścicielka sklepu z elementami wyposażenia domu, Pantinka, oskarżyła Julię Wieniawę (sprawdź!) w swoim filmiku o nieuczciwe praktyki. Poszło o to, że jej firma wysłała Wieniawie rzeczy do nowego mieszkania, a ta w ramach barteru miała je zareklamować na swoim Instagramie. Tymczasem Wieniawa oznaczyła... inną firmę.
Propozycja współpracy
Pantinka, wraz z wspólniczką, otworzyła nowy sklep i postanowiła skontaktować się z "największą polską influenserką", czyli jak się okazało, Julią Wieniawą. Nic dziwnego, że marzyła im się reklama na profilu aktorki - Wieniawa ma na Instagramie 1,9 miliona obserwatorów, którzy chętnie kierują się jej poleceniami, więc to niezła okazja do promocji. Niestety, nie wyszło tak dobrze jak sobie wymarzyły...
Byłyśmy onieśmielone, żeby napisać do takiej osoby. Kiedy pisałyśmy wiadomości, to popełniłyśmy już pierwszy błąd. Mam takie wrażenie z perspektywy czasu, że po prostu się kajałyśmy. Nie ustaliłyśmy z góry konkretnych warunków, więc to była rozmowa bardziej na zasadzie: "słyszałam, że szukasz do swojego mieszkania różnych mebli, różnych akcesoriów w stylu boho. Tak się złożyło, że my otworzyłyśmy akurat sklep".
Po propozycji Youtuberki, Wieniawa wyraziła zainteresowanie współpracą barterową.
Ta Influencerka dość szybko nam odpisała, wykazała duży entuzjazm, była zadowolona, więc napisałyśmy kolejną wiadomość: "Słuchaj, bardzo chętnie Ci wyślemy produkty"
Następnie Pantinka miała zaproponować, że wyśle wybrane produkty w zamian za promocję w social mediach Julii Wieniawy, na co ta przystała z entuzjazmem. Wysłane rzeczy miały być warte kilka tysięcy złotych.
Pierwsze kłopoty
Wieniawa miała wręcz dopytywać o rzeczy i sprawiała wrażenie, że nie może się doczekać przesyłki.
Kiedy transport wyruszył, dostałyśmy pytania od tej influencerki: "jak tam idzie z transportem", "czy rzeczy są w drodze", "kiedy może się spodziewać paczki", więc też trochę się stresowałyśmy. Transport dotarł o czasie, ale był lekki stresik, bo tu taka duża gwiazda dopytuje się. Jeszcze wysłałyśmy tej celebrytce dodatkowych kilka gratisów... Dostałyśmy powiadomienie, że transport dotarł i cisza. [...] Napisałyśmy, "czy wszystko w porządku". Dostałyśmy lakoniczną odpowiedź, że "chyba tak, ale nie wiem, muszę się spytać robotników"
Właścicielki sklepu dopytywały, kiedy mogą się spodziewać postu z promocją, ale Julia miała tłumaczyć, że trwa remont. Ostatecznie Wieniawa udostępniła zdjęcie produktu, ale... nie z tego sklepu!
Zostałyśmy po prostu olane i nie widziałam żadnego zaangażowania ze strony tej osoby. Myślałam, że chociaż nas otaguje. 19 października dostałyśmy wiadomość, że ona ma tak dużo pracy i tyle obowiązków, że nie wyrobi się. Jak zrobi się trochę luźniej, opublikuje story (a nie post), na którym odpakowuje meble. […] Później zupełnie przestała odpisywać. W końcu odpisała nam na wiadomość, w której oświadczyłyśmy, że chcemy rozwiązać współpracę. Przyznała, że była na wakacjach, że jej głupio i dopiero teraz może się tym zająć. Następnego dnia na jej profilu pojawiło się zdjęcie, na którym oznaczyła nasz sklep przy produkcie, który nie pochodził z naszego sklepu. A w tle na fotografii widać było wysłane przez nas nieodpakowane paczki
Odpowiedź Wieniawy
Julia Wieniawa postanowiła obszernie odnieść się do zarzutów. Zamieściła na Instastories długą tyradę na temat Pantinki. Co ciekawe, nigdzie nie zaprzecza opisanej sytuacji, natomiast uważa, że pretensje są przesadzone... Może to wynikać z tego, że dla Wieniawy rzeczy za "kilka tysięcy" to mało istotny drobiazg, wszak jest jedną z najlepiej zarabiających gwiazd młodego pokolenia, a za reklamy zarabia od kilkudziesięciu do nawet kilkuset tysięcy złotych.
Jak pewnie wiecie, jest wiele firm, które do mnie piszą, które chciałyby mi coś sprezentować, które chciałyby potem współpracę i tak dalej
Następnie Wieniawa zaczęła zasłaniać się swoimi ważnymi sprawami, które miały przyczynić się do niedopełnienia umowy.
No i właśnie tak pół roku temu, kiedy na głowie miałam remont, napisały do mnie dwie firmy, o dwóch różnych nazwach, ale o tych samych profilach i takich samych rzeczach, sprowadzanych z Bali...
Następnie Julia Wieniawa opisała całą sytuację ze swojego punktu widzenia. "Napisały do mnie, że widziały gdzieś tam, że będę urządzała mieszkanie w stylu balijskim, więc marzą o tym, żeby wysłać mi jakieś rzeczy ze swojego asortymentu i czy jest w ogóle taka możliwość, czy ja mogę sobie coś wybrać. Powiedziałam: "Czemu nie?" i z jednej firmy wybrałam sobie parę rzeczy, z drugiej również... Generalnie sytuacja jest trochę absurdalna i głupio mi w ogóle, że na ten temat muszę się tutaj wypowiadać, i się z czegokolwiek tłumaczyć..." - przekonuje celebrytka.
"Obiecałam tym firmom, że oczywiście wrzucę im relację, że w zamian za te rzeczy chętnie im pomogę i zrobię promocję. Uprzedzałam te firmy, że jestem w bardzo trudnym momencie w życiu, bo byłam w programie tanecznym, robiłam dwa filmy. Miałam naprawdę dużo rzeczy na głowie, a przy okazji też nie mieszkałam w tym mieszkaniu. Tu trwał remont, tu był totalny syf, wszędzie były pudełka, kurz... Ja nie miałam warunków na to, żeby im zrobić fajną reklamę" - zapewnia Wieniawa.
"Ta firma X, która tam oskarża mnie, że ich oszukałam, co jest nadużyciem, ale już jakby nie mówmy o tym, upominała się, kiedy coś wrzucę. Ja mówię, że w ogóle nie wiem, czy paczka przyszła, zapytam swojego architekta, dowiedziałam się, że przyszła. Mówię, że okej, że jak będę na miejscu, to zrobię. Po jakimś czasie przyjechałam na miejsce (nadal trwał remont) i zobaczyłam, że te wszystkie paczki są odpakowane, no bo moi architekci po prostu robili to za mnie. Więc stwierdziłam: "O, fajnie, jest ten fotel, który dostałam z firmy X, no to im zrobię relacje, że już jest, bo jest piękny". No i wrzuciłam tę relację, oznaczyłam firmę i myślałam, że wszystko będzie dobrze. Po czym okazało się, że nastąpiła głupia pomyłka, jakieś niedopatrzenie z mojej strony. Ja oznaczyłam nie tę firmę, którą powinnam, bo po prostu pomyliło mi się... Okej, to jest mój błąd owszem. Ale to nie jest powód do nazywania mnie oszustką" - odnosi się do oskarżeń Julka. Co ciekawe, zasadniczo cały jej wywód de facto potwierdza wersję Pantinki, która oskarżyła ją właściwie dokładnie o to, co opowiada Wieniawa...
Oczywiście dopiero później się zorientowałam, co zrobiłam i od razu sprawę wyjaśniłam z tą firmą, usunęłam relację i sprawa ucichła. Po jakimś czasie wstawiałam zdjęcie dokładnie z tym samym fotelem, oznaczając poprawnie firmę, od której dostałam ten fotel
Kontratak Wieniawy
Następnie młoda aktorka rzuciła oskarżenia w stronę firmy Pantinki:
"A teraz do sedna, czyli do firmy, która mnie oskarża. Nie będę podawała jej nazwy, nie chcę robić też chyba tego, na co ta firma liczy... Od tej firmy jak się okazało, nie dostałam tego, co sobie wybrałam, tylko dostałam dwie rzeczy. Jest nią malutki dywan i niekompletna huśtawka, której nie miałam jak zawiesić. Dlaczego o tym mówię? Ponieważ w tym filmiku padły słowa, że to było zamówienie na kilka tysięcy... Jest to troszkę wygórowane, ponieważ nie są to takie ceny, ale jakby nie jest to o tym. Firma, która tam mnie oskarża, w ogóle chciałam tylko powiedzieć, że nie z nazwiska, ale podała takie daty i wydarzenia, że każdy połączył kropki, że to ja - nie było to trudne. W każdym razie ta firma napisała do mnie, kiedy wrzucę relację, a ja mówię, że "No hej, czy ta huśtawka ma jakąś linę? Jakiś hak? Jak to się w ogóle wiesza?" A oni: "Nie, nie wysłaliśmy". Więc ja mówię, że dobra jak to ogarnę... naprawdę miałam inne priorytety niż zajmowanie się huśtawkę, no to zrobię i będzie spoko. Chciałam też przypomnieć, że to nie ja się prosiłam o te rzeczy, tylko firma napisała do mnie, więc mogłaby po prostu chwilę poczekać..." - zarzuca Wieniawa.
"Ta chwila trwała długo, bo parę miesięcy, ale tak owszem. Ja w ferworze różnych i prywatnych, i zawodowych sytuacji zapomniałam o tym, gdzieś mi to wypadło. Gdzieś mi się te wiadomości zgubiły w gąszczu innych... To nie była złośliwość i nie wiem, czy nazywanie mnie oszustką i złodziejką przez internautów i w sumie też autorkę tego filmiku, czy to jest na miejscu... Wydaje mi się, że nie" - przekonuje Wieniawa.
"To jest kuriozalne"
"Chciałam tylko powiedzieć, że zareagowałam na ten filmik od razu, napisałam do tej firmy z przeprosinami, że głupio mi, że tak wygląda ich punkt widzenia, że nie miałam tego w planach. Zaproponowałam od razu, żeby oddać pieniądze za transport i za te dwie rzeczy lub odesłać te rzeczy. Nie jestem osobą, która żeruje na małych firmach. Jest to dla mnie naprawdę kuriozalne" - zapewnia Julka.
Następnie Wieniawa pokazała na Instastories produkty, które dostała od Pantinki i podsumowała: "Nie jestem oszustką i nie jestem złodziejką!".
Dodała też nagrania skierowane do fanów i "hejterów", którzy poczęstowali ją przykrymi komentarzami. Co ciekawe, zasugerowała im... problemy psychiczne.
Nie mam zamiaru czytać wyzwisk pisanych z anonimowych kont, bo nie potrzebuję tego. Sprawa jest wyjaśniona, a ludzi, którzy potrzebują wylać swoje frustracje, zapraszam do psychologa
Kto ma rację?












