Dziennikarka w mediach funkcjonuje od kilkudziesięciu lat. Wydawać by się mogło, że zdążyła już przywyknąć do tego, że ta praca ma także ciemne strony. Jedną z nich jest nieustanna krytyka i ocena działań osób publicznych oraz często niewyobrażalny hejt, który przybrał na sile wraz z upowszechnieniem się internetu i social mediów. Hanna pożaliła się ostatnio portalowi jastrzabpost.pl, że oceniana jest niesprawiedliwie również przez tabloidy, które nie pałają do niej sympatią. "To zawsze trochę boli, kiedy człowiek czyta o sobie rzeczy z gruntu nieprawdziwe albo zmanipulowane albo przekręcone. Ja mam na nazwisko tak jak mam, kiedy czytam 68 raz 'Lisica', to może ktoś to w jakimś celu pisze, żeby wzbudzić nie do końca pozytywne reakcje, nie jest to przyjemne" - stwierdziła.
Okazuje się, że jeszcze bardziej brutalni potrafią być anonimowi internauci. Hejt, z którym przychodzi się jej mierzyć jest ogromny. Najbardziej dotyka ją, gdy ludzie piszą okropieństwa o jej dzieciach."Czy mnie to osobiście boli? Tak. Gdy gdzieś tam w komentarzach pojawiają się takie miłe życzenia pt. 'Żeby Twoje dzieci zdechły na raka', a ja niestety z rakiem mam sporo wspólnego, bo niestety w mojej rodzinie to jest choroba, która występuje nader często. Ja czasami reaguje, bo my ludzie mediów powinniśmy reagować" - dodaje.
Hanna wierzy jednak w karmę i jest przekonana, że hejt jest wyrazem kompleksów i własnych życiowych niepowodzeń. "To musi strasznie człowieka gdzieś zatruwać, żeby życzyć komuś śmierci onkologicznej" - oceniła.
Zgadzacie się?











