Kiedy w 2012 roku Halinka Młynkova postanowiła zakończyć swoje małżeństwo z Łukaszem Nowickim, udało jej się zaskoczyć tą decyzją wszystkich. Wydawali się przecież taką dobraną i zakochaną parą…
W jeszcze większe osłupienie wprawiła swoich fanów, ogłaszając, że jej nowym wybrankiem jest Leszek Wronka (sprawdź!), starszy o 17 lat menedżer muzyczny, ojciec trojga dzieci z trzech różnych związków. Jak sam wyjaśnił w przedślubnym wywiadzie dla „Vivy”, żeni się z Halinką ze względu na satysfakcjonujący seks:
Szukam fascynacji. Gdyby mi się Halina nie podobała, nie zwróciłbym na nią uwagi. Gdybyśmy nie mieli o czym rozmawiać, nie spotykalibyśmy się . Gdyby nie wychodziło nam w sypialni, nie miałoby to szansy na przetrwanie.
Halinka Młynkova waca na scenę
Motywacje Haliny trudniej było zrozumieć. Podobno liczyła na to, że nowy mąż pomoże jej w karierze i wypromuje tak skutecznie, jak Ewę Farną. Ostatecznie na marzeniach się skończyło, a Farna w międzyczasie zrezygnowała ze współpracy z Wronką.
Media plotkarskie sugerowały, że z czasem mąż nie tylko stracił zainteresowanie jej aspiracjami zawodowymi, lecz miał nawet zacząć przeszkadzać w ich realizacji. Nie mogli też dogadać się w kwestii wspólnych dzieci. Młynkova, mama nastoletniego Piotra z pierwszego małżeństwa, marzyła o drugim dziecku, a Wronka kompletnie nie podzielał jej entuzjazmu w tej kwestii. Sądząc po wpisach artystki w mediach społecznościowych, te doniesienia to jedynie wierzchołek góry lodowej problemów z Leszkiem Wronką...
Ostatecznie rozwiedli się w zeszłym roku, a po powrocie do Polski piosenkarka zdecydowała się narobić stracony czas i wszystkie swoje marzenia zrealizować za jednym zamachem.
Na zorganizowanym przez Annę Dymną koncercie w Krakowie wystąpiła już w zaawansowanej ciąży. Po narodzinach synka Leo postanowiła harmonijnie godzić macierzyństwo z karierą, nie tracąc ani sekundy z żadnej w tych dziedzin życia. Jak ujawniła na Instagramie, ma na to gotowy plan:
To już prawie cztery tygodnie… czas tak szybko leci… niebawem powrót na scenę a ja sobie tego nie umiem wyobrazić. Moja koleżanka mówiła mi, że podobno niemowlęta wysyłają sygnały, jak delfiny, kiedy matka się oddala. A więc kiedy będę na scenie, Leo musi być w pobliżu, bo inaczej sygnały mogą być silniejsze od obowiązków. Oczywiście żartuję. Ale i tak mi się historia o delfinach mega podoba…
***








