"Rodzice cały czas mi mówili, że fajny jest mój brat [Piotr Ikonowicz - przyp. red.], a ja jestem daleko z tyłu" - wyznała w jednym z wywiadów. Ale od tego czasu wiele się zmieniło. Wszystko za sprawą ukochanego Waldemara Kozerawskiego, który dowartościował swoją partnerkę.
"Znów jestem fajna. Usłyszałam, że jestem cudowna i wspaniała. Dzięki niemu przestałam też mieć parcie na szkło" - mówi.
Słowa ukochanego dodały jej skrzydeł do tego stopnia, że przyjęła propozycję prowadzenia programu "Kuchenne rewolucje". Czuła, że sprosta wyzwaniu i powstanie coś naprawdę dobrego.
"Ratuję restauracje, pokazuję jak gotować, podawać i jak cieszyć się tym, co się robi". Sama jest szczęśliwa, zakochana, a do tego przekonała do siebie dzieci. Bo do niedawna nie radziły sobie z sukcesem mamy.
"'Kuchenne rewolucje' bardzo nas do siebie zbliżyły. Moje dzieci zobaczyły, że jestem normalna, że wstaję rano, ciężko pracuję, nie odpuszczam i jestem konsekwentna w tym, co robię. To im dało poczucie bezpieczeństwa. Ale też zobaczyły, że sukces nie przewrócił mi w głowie i że naprawdę jestem ich fajną koleżanką" - śmieje się.
Ma nadzieję, że dzięki temu zyskała w ich oczach. "Chciałabym być babcią, bo brakuje mi małego dziecka" - dodaje.









