Naturalne piękno po czterdziestce. Brawo, że nie szprycujesz się botoxem i wypełniaczami. Jestem absolutnie za - w tak pochlebnych słowach Krzysztof Gojdź ocenił urodę swojej przyjaciółki Mai Ostaszewskiej.
Specjalista i lekarz American Academy of Aesthetic Medicine, który zaistniał w mediach dzięki prowadzeniu programu "Sekrety lekarzy", już trzy lata temu zaczął promować w Polsce sieć swoich klinik. Wiele gwiazd chętnie korzystało z oferowanych przez niego kuracji. Terapiom u Krzysztofa poddała się również Maja.
- Oferują zabiegi pobudzające autoregenerację, odżywienie, nawilżanie skóry. Łączą zalety najnowocześniejszego sprzętu z dobrodziejstwem natury, zawartym w maskach, serum i ampułkach - podkreślała artystka, promując działalność przyjaciela.
Niestety, gwiazda nie wiedziała wtedy, że jej zaangażowanie może mieć dla niej przykre konsekwencje. Ostatnio bowiem próżno wypatrywać lekarza w oddziałach swoich placówek. Jak się okazuje, sprzedał on należące do siebie akcje spółki i wycofał się z jej promowania. Natychmiast pojawiły się pogłoski, że Gojdź podjął tę decyzję ze względu na problemy finansowe, z którymi borykał się od miesięcy.
- Gdy plotki dotarły do Mai, była zaskoczona i zmartwiona - zdradza znajomy artystki. Tymczasem Krzysztof Gojdź twierdzi, że jego decyzja miała podłoże biznesowe.
- Nie ma żadnej afery finansowej! - zapewnił "Na Żywo" w rozmowie. - Klinika świetnie radzi sobie beze mnie, ale nie wykluczam, że raz na jakiś czas będę przyjeżdżał do stałych klientek. Teraz przebywam w Miami, bo prowadzę projekt międzynarodowy. Już niedługo będzie o mnie głośno - podkreślił z dumą.
Zobacz również:


***
Zobacz więcej materiałów:








