Filip Chajzer opublikował na swoim profilu poruszający wpis. Opisał, jak od roku zmaga się z depresją. Mało kto wiedział, że prezenter jest tak ciężko chory.
Prowadził program śniadaniowy, na jego twarzy zawsze widniał uśmiech, pomagał w zbiórkach dla potrzebujących. Wydawało się, że nic nie uległo zmianie. Nic bardziej mylnego.
"Od stycznia zeszłego roku mierzę się z depresją. Tylko moja rodzina i przyjaciele do tej pory wiedzieli na jakie dno ludzkiej psychiki spadłem. Terapia, leki. Poczucie własnej wartości na poziomie mułu. Strach przed wyjściem na ulice, Himalaje wysiłku żeby stanąć przed kamerą"
Teraz udzielił szczerego wywiadu dla magazynu Viva! Opowiedział, że o depresji wiedzieli jedynie jego najbliżsi. Gdy 17 maja podzielił się tą informacją publicznie poczuł, że z jego ramion spada wielki ciężar.
Filip Chajzer: zmagania z depresją
Chajzer wyjawia, że to fala hejtu, która pojawiła się w internecie pod jego adresem, była odpowiedzialna za załamanie.
"Wiem, że ludzie myślą: Jak człowiek, który jest prezenterem, wiecznie uśmiechnięty, który ma pieniądze, dom, rodzinę, może mieć depresję? Jakie on ma prawo mówić o depresji? Przecież mu do szczęścia nic nie potrzeba. To może zabrzmieć jak próba użalania się nad sobą. I to bardzo nieudolna"
I dodaje, że dostał wiele pozytywnych komentarzy i słów wsparcia. Ludzie pisali do niego wiadomości, w których dzielili się własnymi zmaganiami z objawami depresji. To było doświadczenie, które bardzo pomogło mu wyjść z załamania.
"Gdy opublikowałem mój post, zacząłem odbierać dziesiątki telefonów od znajomych, od ludzi, z którymi kiedyś się zetknąłem. I większość brzmiała: "Ty też? Ja też. Ale boję się o tym powiedzieć, bo i tak mi nikt nie uwierzy". Okazało się, że dotknąłem czegoś, co jest gigantycznym problemem społecznym"
Filip Chajzer: fala hejtu była początkiem
Prezenter opowiedział jak w styczniu, po filmiku pewnego youtubera, wylał się na niego hejt. Wideo uderzało bezpośrednio w Filipa. Popularność autora nagrania i społeczność, która go obserwuje, były na tyle duże, że siła hejtu okazała się zbyt mocna.
"Okazało się jednak, że autor tego "dzieła" ma skupioną wokół siebie bardzo dużą społeczność, która przypuściła na mnie frontalny atak. Brutalny. Nie tylko w komentarzach"
Chajzer wyznał, jak wielokrotnie dochodziło do kradzieży jego tożsamości. Zakładano fałszywe profile w mediach społecznościowych, na których publikowano w jego imieniu. Posty udostępniano, jak prawdziwe, a ich zawartość - często głupia i prowokacyjna - traktowana była przez internautów poważnie. "Nikt nie docieka już, czy są prawdziwe. One generują kolejną spiralę hejtu. Plotkarskie portale zaczynają cytować nie moje słowa i tak w kółko. To jest błędne koło" - wyjaśnia prezenter.
Zygmunt Chajzer martwi się o syna. Za wszelką cenę chce pomóc Filipowi
Filip Chajzer: okrucieństwo internetu
Filip wyjawił także, że hejt przerodził się w coś potwornego. Ludzie wklejali wszędzie zdjęcia z wypadku, w którym zginął jego syn Maks. "Chcieli mnie w ten okrutny sposób ukarać. Wiem, że nie wszystko, co w życiu zrobiłem, było zajebiste. Tak nie było i dziś potrafię na to spojrzeć z innej perspektywy. Ale czy ten wymiar kary był stosowny? Czy naprawdę zasłużyłem?".
Gwiazdor TVN musiał te emocje trzymać w sobie. Prowadził program, uśmiechał się i na zewnątrz wydawało się, że wszystko jest ok. Gdy wybuchła pandemia bał się wychodzić z domu, z łóżka, a depresja przybrała na sile. "Ja wtedy w środku... nie żyłem" - dodaje.


***