Reklama
Reklama

Ewa Błaszczyk o stanie zdrowia córki Oli. Długo na to czekała

Ewa Błaszczyk (65 l.) w najnowszym wywiadzie zdradziła, jak czuje się obecnie jej córka Ola. Okazuje się, że stan dziewczyny poprawia się. Sama aktorka jest dużo spokojniejsza niż w ubiegłych latach...

Ola Janczarska pozostaje w śpiączce od prawie 21 lat. 11 maja 2000 roku, dokładnie sto dni po tym, jak Ewa Błaszczyk straciła męża Jacka Janczarskiego, jedna z jej córek zakrztusiła się tabletką. Incydent ten spowodował u niej obrzęk mózgu, a w konsekwencji śpiączkę.

Aktorka od wielu lat robi wszystko, by doprowadzić nie tylko do przebudzenia Oli, ale i pomóc innym dzieciom z urazami neurologicznymi.

W 2002 roku wraz ze swoim przyjacielem, księdzem Wojciechem Drozdowiczem, założyła fundację Akogo?, a 10 lat później klinikę Budzik dla dzieci po ciężkich urazach mózgu. Na co dzień współpracuje z najlepszymi specjalistami, poszukuje również na całym świecie innowacyjnych metod leczenia.

Reklama

Pięć lat temu jej córka przeszła zabieg wszczepienia stymulatora mózgu, który przeprowadzili pod nadzorem japońskich ekspertów polscy lekarze. U Oli poprawiło się ukrwienie mózgu, pewne czynności wykonuje bardziej regularnie, na wyraźną prośbę. Dziewczyna ma przejść też w najbliższym czasie operację wszczepienia komórek macierzystych do mózgu. A jak czuje się dziś?

Czytaj dalej na następnej stronie...

W najnowszym wywiadzie Ewa Błaszczyk wyjawia, że stan Oli jest coraz lepszy i "nie ma już trzęsień ziemi". Nie boi się o życie córki -  czy przeżyje ona noc czy nie przeżyje? Jej stan jest bardzo stabilny, co w dużej mierze jest zasługą m.in. rehabilitacji. Aktorka długo czekała na taką stabilizację...

"Ola mieszka w domu, ładnie pracuje z cyberokiem, słucha, jest pod ciągłą opieką. Niedawno miała podawaną prolię przeciwko osteoporozie, potem było badanie EEG, za chwilę będzie konsultacja neurologiczna, za dwa tygodnie będzie botulina. I tak się to toczy w swoim rytmie. A czy przyjdzie jakieś światło z kosmosu? Pracujemy nad tym, tyle mogę powiedzieć" - opowiada na łamach "Urody Życia".

Pytana, co było najtrudniejsze przez te dwadzieścia lat w rehabilitacji Oli, mówi wprost: proces zrozumienia, zaakceptowanie tego, że "być może już zawsze będzie tak jak teraz".

"Przez pierwsze dwa lata bardzo czekałam, że coś się szybko zmieni. Każdy tak ma na początku, widzimy to u wszystkich rodziców w Budziku. Ale potem powoli zaczyna się inne myślenie, które bardzo człowieka boli, ale jest potrzebne, żeby dalej mógł żyć" - mówi Błaszczyk.

Od wielu lat aktorka żyje w stanie podwyższonego napięcia. Boi się, że w "głowie coś się może już odkładać". Stara się jednak widzieć coś więcej niż tylko rozpacz. Jest przygotowana na wiele scenariuszy. Najważniejsze jednak, by działać i się nie poddawać.

"Nauczyłam się radzić sobie z rzeczywistością. Wiem, że wszystko może się zdarzyć w każdej chwili, że wszystko jest kruche. (...) Ciągle walczę, jestem zaangażowana, ale dziś już mam w sobie akceptację, że wszystko może się stać. I że niekoniecznie ma się na cokolwiek wpływ. Dopiero kiedy się już przyjmie to do wiadomości, trzeba zacząć działać i robić wszystko, co tylko jest możliwe" - tłumaczy Ewa Błaszczyk.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Ewa Błaszczyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy