W kuluarach bankietów plotkuje się, że między rodzeństwem jest jakaś zadra. - Mogę wejść do każdej z jej restauracji jako gość, a nie klient, ale tego nie robię - mówi Piotr Ikonowicz na łamach "Na żywo" .
Gdy ogląda ceny dań w lokalach siostry, być może myśli o swoich podopiecznych, eksmitowanych lokatorach, których nie stać było na zapłacenie czynszu.
- Żyjemy w dwóch światach, które nie mają ze sobą żadnego kontaktu. Co innego nas interesuje. Nie ma między nami konfliktu, ale widujemy się tylko kilka razy w roku, przy świątecznych okazjach - dodaje.
To rodzinne pęknięcie zaczęło się już w dzieciństwie. Magda i Piotr to dzieci zagranicznego korespondenta PAP Mirosława Ikonowicza (mieszka obecnie z kobietą młodszą od własnej córki).
Restauratorka przyznaje, że bolało ją, gdy widziała, jak brat z ojcem zamykają się w pokoju, by godzinami dyskutować o świecie i polityce.
- On zawsze był tym najfajniejszym, ja - "tą głupią" - wspominała niedawno. - Brakowało mi akceptacji. (...) Może nie byłam zbytnią intelektualistką, ale jakaś byłam... Uciekała w świat sztuki.
Z Piotrem łączyła ją miłość do jedzenia. Zdarzało się, że robili konkursy na największą liczbę spałaszowanych kanapek. Dziś żyją innymi sprawami. Ją pociąga świat sławnych i bogatych, jego śmieszy i oburza.
Kilka lat temu podobno próbował założyć związek zawodowy w restauracji siostry. Potem, na rodzinnej Wigilii u niej, żachnął się na panujący przy stole przepych. Sam tego dnia nie mógł sprzedać ani jednej choinki dla biednych.
- Dla mnie mądrzy ludzie czują czas, w którym żyją. Dziś nie jest czas romantyków ani Don Kichotów. Dziś jest czas pieniądza. Mój brat tego nie rozumie, ja nie do końca. Nie chcę płacić podatków bezcelowo. Skoro je płacę, chciałabym, aby moje pieniądze były dobrze wykorzystywane - twierdzi Gessler. Jej relacja z bratem może nie jest idylliczna, ale...
- Wiem, że w trudnych sytuacjach mogę liczyć na Magdę - zapewnia Piotr. - Ona na mnie też.
A. L.
(nr 43)
