Reklama
Reklama

Artur i Paulina Żmijewscy: Wielka radość w ich domu!

Ostatnie lata były dla aktora i jego żony czasem wielkiej tęsknoty za córką, która mieszkała za oceanem. Dziś oboje są szczęśliwi, że ich wróciła do Polski i mogą ją widywać kiedy tylko zechcą.

Najstarsza córka Artura Żmijewskiego (50 l.) przez ostatnie dwa lata uczyła się śpiewu na wydziale wokalnym w Los Angeles College of Music. To był niełatwy czas dla aktora i jego żony Pauliny. Mają go już za sobą. Ewa (23 l.) skończyła szkołę i od niedawna mieszka w kraju.

- Artur jest przeszczęśliwy, gdy przychodzi na plan "Ojca Mateusza" i opowiada z radością, że córka nareszcie wróciła do domu. Jest z niej bardzo dumny, ponieważ Ewa może pochwalić się dyplomem prestiżowej uczelni - zdradza w rozmowie z "Dobrym Tygodniem" znajoma aktora. Córka serialowego księdza oprócz śpiewu szlifowała w Ameryce także grę na gitarze i poznała mnóstwo swoich rówieśników, kochających,
 ak ona, muzykę.

Reklama

Od początku jednak wiedziała, że wróci do Polski. - Podobnie jak rodzice, czuje się patriotką i nie wyobraża sobie życia poza krajem - dodaje znajoma. Ewa już zaczęła występować w Polsce. Jeden z pierwszych koncertów dała 16 grudnia w domu kultury w rodzinnym mieście swoich rodziców, Legionowie. Po nowym roku planuje kolejne występy wraz ze swoją koleżanką Shandy, pochodzącą z wyspy Curaçao, z którą poznały się na studiach w Los Angeles.

Muzycznej pasji swojej pierworodnej kibicuje sławny ojciec, który także w młodości grał na gitarze i śpiewał. Tym właśnie zdobył w liceum serce przyszłej żony. Miał 18 lat, a Paulina była dwa lata młodsza. Od tej pory są już nierozłączni. W przyszłym roku para obchodzić będzie 25. rocznicę ślubu i od lat uchodzi za jedną z najszczęśliwszych wśród polskich artystów.

- Ja pracuję na utrzymanie rodziny, ale to Paulina nadaje kształt domowi, tworzy jego klimat. Ona gra pierwsze skrzypce. Czasem myślę, że w naszym związku to ja dominuję, ale to tylko pozory. Wydaje mi się, że nad wszystkim panuje jednak ona. Moja żona stworzyła cudowny, ciepły dom, do którego uwielbiam wracać po pracy. Gdybyśmy oboje byli aktorami, na pewno nie uniknęlibyśmy stresów, które w takich związkach są spotęgowane, przestalibyśmy się widywać w domu, spotykalibyśmy się na planie, czasem w telewizji czy kawiarni. Nasz dom nie wyglądałby tak, jak wygląda - opowiadał aktor, pytany o sekret udanego związku.

Niedługo po ślubie na świecie pojawiła się Ewa. Do dziś oczko w głowie taty. - Córka uwiodła mnie w pierwszym miesiącu swego życia i tak już pewnie zostanie do końca. Widocznie tak już jest, że mężczyzna zawsze lgnie do kobiety, nawet takiej małej. Dzięki żonie bardzo szybko dorosłem do roli ojca. Paulina bała się kąpać małą, mówiła, że mam pewniejszą rękę i to ja powinienem zajmować się kąpaniem Ewy. Jak było trzeba przewijałem córkę... I tak narodził się we mnie ojciec - wspomina Artur.

Kilka lat później urodziły się kolejne dzieci. Tym razem synowie Karol i Wiktor. Dziś chłopcy mają po 17 i 15 lat i na razie nie planują wyfrunąć z rodzinnego gniazdatak daleko, jak ich siostra. Gdy Ewa wyjeżdżała, Artur z żoną liczyli się z tym, że może w każdej chwili zmienić zdanie i jednak zostać na stałe w Ameryce. Na lotnisku aktor zawsze żegnał córkę tym samym zdaniem: "Dom rodzinny jest twoim azylem. Możesz tutaj wrócić bez względu na wszystko".

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy