Anna Wojton mogła być wielką gwiazdą. Sama zrezygnowała. Żałuje?
Anna Wojton była pod koniec lat 80. jedną z najpopularniejszych polskich aktorek – telewidzowie kochali ją za rolę Marioli Kaczorek w serialu "W labiryncie", kinomani podziwiali jako Agnieszkę w filmie "Nowy Jork – czwarta rano". Niestety, co sama przyznała po latach, "sodówka" uderzyła jej do głowy. "Wydawało mi się, że cały świat do mnie należy" - wspomina i przyznaje, że jedna decyzja sprawiła, że jej kariera skończyła się nieodwołalnie.
Przez pierwsze pięć lat po ukończeniu szkoły teatralnej Anna Wojton grała jedynie epizody, cierpliwie czekając na swoje pięć minut. Gdy w 1988 roku dostała główną rolę w filmie "Nowy Jork, czwarta rano" Krzysztofa Krauzego oraz dołączyła do obsady serialu "W labiryncie", wydawało się jej, że wreszcie może mieć u stóp cały świat.
Dzięki roli w telenoweli przyciągającej co tydzień przed telewizory 16 milionów widzów Anna stała się gwiazdą, ale rola Marioli Kaczorek, w którą się wcielała, dość szybko zaczęła ją "uwierać", więc z niej zrezygnowała.
"Byłam młoda, piękna i grałam w serialu postać, w której wszyscy się podkochiwali" - opowiadała po latach w rozmowie z "Angorą", przyznając, że gdyby mogła cofnąć czas, z pewnością nie odeszłaby z telenoweli.
"Odeszłam, bo chciałam innych wyzwań zawodowych" - wspomina.
Nowe wyzwania zawodowe, o jakich marzyła aktorka, nie nadchodziły. Żeby jakoś wiązać koniec z końcem, bo z teatralnej gaży trudno było się utrzymać, Wojton przyjęła posadę specjalistki PR w jednej z prywatnych telewizji.
"Myślałam przez moment o zmianie zawodu, ale [...] tylko kiedy gram, czuję, że żyję i jestem szczęśliwa" - wyznała na łamach "Angory".
Anna przyznaje, że na początku lat 90. nie mogła się wręcz opędzić od adoratorów. Denerwowało ją, że mężczyźni widzą w niej jedyną ponętną Mariolę Kaczorek z serialu.
"Czułam się zaszufladkowana" - opowiadała w cytowanym już wywiadzie.
Gdy w 1994 roku jej ukochany - krytyk literacki Bohdan Michalski - dostał posadę dyrektora Polskiego Instytutu w Sztokholmie, bez chwili wahania zdecydowała się lecieć z nim do Szwecji. Była wtedy w szóstym miesiącu ciąży.
"Kubuś urodził się w Sztokholmie. Trzeba przyznać, że Szwecja to kraj idealny dla matek z dziećmi, ale potwornie nudny" - stwierdziła po powrocie do kraju w rozmowie z "Tele Tygodniem".
Wojton nie wspomina pobytu w Szwecji zbyt dobrze. Znów poczuła ograniczenia, tym razem związane z codziennością.
"Zawsze byłam osobą bardzo niezależną, aktywną towarzysko i zawodowo, a nagle zostałam matką, żoną i w dodatku nieszczęsną dyrektorową" - wspominała wiele lat później, goszcząc w studiu "Pytania na śniadanie".
Aktorka odchorowała zmianę stylu życia. Przeżyła kryzys. W końcu zdecydowała się wrócić do kraju.
"Czteroletnia nieobecność zaważyła na mojej karierze. Ludzie, których nie ma, znikają ze świadomości twórców i publiczności" - powiedziała prowadzącym "Pytania na śniadanie".
Anna doskonale pamięta, kto pomógł jej ponownie stanąć na nogi. Do dziś jest wdzięczna Tomaszowi Mędrzakowi, ówczesnemu dyrektorowi Teatru Ochota, za to, że dał jej etat. I Pawłowi Karpińskiemu - producentowi oraz reżyserowi serialu "W labiryncie" - że zaprosił ją do udziału w swoim nowym projekcie. Karpiński znów dał Annie rolę Marioli Kaczorek, ale tym razem w "Klanie".
"Związałam się z 'Klanem' na kilka lat. Nigdy nie zapomnę Pawłowi Karpińskiemu tego, że dał mi drugą szansę" - powiedziała w wywiadzie dla "Tele Tygodnia".
Kilka lat temu Anna Wojton została producentką spektakli teatralnych.
"Przygotowuję przedstawienia, w których gram. Polskie aktorki 50+ grają rzadko, pracę mają tylko jednostki. Pomyślałam: dlaczego nie zrobić czegoś własnego? Wysoko podniosłam sobie poprzeczkę" - opowiadała "Angorze".
Odtwórczyni roli Myćkowej w kultowym "Ranczu" w pewnym momencie swego życia uznała, że nie powinna skupiać się jedynie na sobie, skoro wokół jest mnóstwo potrzebujących wsparcia aktorek i aktorów. Założyła fundację "Otwarta Sztuka", której celem jest pomaganie artystom starszego pokolenia.
Wojton, choć już kilka lat temu osiągnęła wiek emerytalny, nie wyobraża sobie siebie w roli emerytki. Wciąż gra, produkuje spektakle teatralne, pracuje w swojej fundacji. Pytana o plany na przyszłość, żartuje, że nie ma czasu myśleć o przyszłości.
"Skupiam się na teraźniejszości. I cieszę się życiem" - stwierdziła w rozmowie z "Angorą".
Źródła:
1. Wywiady z A. Wojton: "Angora" (październik 2016), "Tele Tydzień" (kwiecień 2010), "Pytanie na śniadanie" (marzec 2012)
Zobacz też:
Opiekunka Violetty Villas przerwała milczenie