Reklama
Reklama

Anna Król z "Sanatorium Miłości 3" gorzko o mężczyznach po 60.: Szukają młodszych kobiet i przygód na chwilę

Z tej kobiety bije ciepło - taką opinię ma Anna Król z 3. edycji "Sanatorium miłości". I rzeczywiście, mężczyźni grzeją się pod skrzydłami tej góralki z Rytra, a kobiety korzystają z jej rad. Co z tego wynika i jaka jest prawda o relacjach między kobietami i mężczyznami, jak ma się więcej niż 60 lat - o tym popularna kuracjuszka opowiedziała w wywiadzie dla serwisu Pomponik.pl.


Pomponik.pl: Zmieniło cię "Sanatorium miłości"?

Anna Król: - Na pewno jestem inną kobietą, bardziej asertywną. Wcześniej wolałam się wycofać, dbałam o innych, nie myślałam o sobie. Uważałam, żeby nie ranić innych, a raniłam siebie. Teraz umiem powiedzieć "nie".

Przetestowałaś już tę nową umiejętność?

- Wypróbowałam to na moich bliskich i, co ciekawe, podoba im się ta zmiana.

A mężczyźni, im też mówisz "nie"?

- Zawsze miałam do nich dystans. W pewnym okresie mężczyźni nie potrafią na siebie spojrzeć normalnym okiem - myślą, że są młodymi chłopakami i wszystko mogą. Choć mają po 60, 70 lat, szukają dużo młodszych partnerek i przygód na chwilę, a nie stabilizacji. Na kobiety w moim wieku patrzą jak na opiekunki, choć czasem zdarzają się wyjątki.

Reklama

A jak i czym można zdobyć twoje serce?

- Kulturą, ciepłem, taktownością, dobrocią. Wygląd to nie wszystko. Wygląd często jest mylny.

Seks i intymność po 60-tce, co o tym sądzisz?

- To bardzo indywidualne. Uważam, że w pewnym wieku nie można stawiać tego na pierwszym miejscu, czasem ten gest przytulenia daje więcej niż cokolwiek innego. Moja mama miała 33 lata, jak została wdową i przeżyła bez mężczyzny do śmierci. Za bardzo kochała mojego tatę. Ja wciąż jestem otwarta na bliskość, nie zapomniałam o namiętności.

Dostajesz propozycje spotkań od mężczyzn?

- Jest grono wielbicieli, codzienne wiadomości, pozdrowienia, prośby o zdjęcia. Ale szczegółów nie zdradzę, bo wciąż trwa program i nie chcę popsuć widzom niespodzianki.

Akceptujesz siebie i swoje ciało?

- Wiem, że mam troszkę więcej kilogramów, ale nauczyłam się kochać siebie taką, jaką jestem. Kiedyś byłam bardzo szczupła, a i tak miałam kompleksy - tu byłam za chuda, tam za gruba. Po śmierci mamy zaczęły się moje kłopoty z tarczycą i przez to moja waga trochę się waha, choć odżywiam się zdrowo i jadam tylko to, co naturalne.

Podobno robisz niezłą herbatę?

- To zielona herbata z fermentowanych, a potem suszonych liści porzeczki. Wspaniała! Kiedyś chciałabym wydać książkę z moimi przepisami.

Mam wrażenie, że możesz wydać poradnik o ubieraniu się, świetnie wyglądasz!

- A widzisz! Nie wszyscy mężczyźni lubią szczypiorki, puszyste kobiety też są fajne, ale trudniej jest o ładne ubrania powyżej rozmiaru 42. Ja zawsze lubiłam bawić się modą i potrafiłam zrobić sobie coś z niczego. Kiedy byłam jeszcze panienką, jak nie było mnie stać na zakupy, czy nie można było kupić ubrań, to sobie przerabiałam rzeczy na maszynie, robiłam swetry na drutach. Teraz poluję na wyprzedaże w internecie. Wszystko kupuję on line.

Nie masz wtedy kłopotu z rozmiarem?

- Jest na to rada - trzeba poznać firmę, kupić czasem coś na próbę i najwyżej zwrócić oraz dobrze się zmierzyć. Nie trzeba milionów, żeby się pięknie ubrać.

Twoja garderoba jest przepełniona?

- O nie! Kiedy coś mi się znudzi, od razu to sprzedaję. Założyłam nawet grupę na Facebooku "Szaty Królowej", i tam prowadzę wyprzedaż z mojej szafy. Tak zarabiam na nowe rzeczy, a starym daję nowe życie.

Jak powinna wyglądać twoja wymarzona randka?

- Romantycznie. Świece, rozmowa, natura, kwiaty i pocałunki...

I tego ci życzę, bo idzie wiosna!

Na wiosnę zaplanowaliśmy już spotkanie z uczestnikami naszej edycji. Wtedy okaże się, kto się zakochał...

Rozmawiała: Sylwia Gołecka 

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy