Reklama
Reklama

Aleksander Ford zostawił rodzinę dla młodej kochanki. Los go za to dotkliwie ukarał

Gdy los zetknął go z 30 lat młodszą aktorką, rzucił dla niej swoją rodzinę. Wkrótce stracił dobrą passę. Z dnia na dzień stał się nikim. W końcu znalazł ujście dla swojego cierpienia.

Dobra passa reżysera "Krzyżaków" oraz cenionego scenarzysty Aleksandra Forda (†71) wydawała się nie mieć końca. Przez wiele lat posiadał wszystko: władzę, pieniądze i kobiety. Ale gdy szczęście się od niego odwróciło, nie potrafił się odnaleźć. Wygnany z kraju, opuszczony przez żonę, skończył tragicznie na obczyźnie. Odszedł tak samo jak żył. Spektakularnie.

Środowisko aktorskie nie przepadało za nim. Był wprawdzie cenionym profesjonalistą, mistrzem w swoim fachu, ale lubił się afiszować ze swoim bogactwem i pozycją. Jeździł najdroższymi samochodami i mimo że miał zaledwie 160 centymetrów wzrostu, uchodził za seksownego mężczyznę, co potwierdzał wianuszek nieodstępujących go na krok ślicznotek.

Reklama

Choć był żonaty, plotkowano o jego licznych miłosnych przygodach, m.in. z Aleksandrą Śląską, ale też o skandalu, którego się dopuścił, gdy odbił żonę Zygmuntowi Kałużyńskiemu. Śliczna amerykańska aktorka Eleanor Griswold była związana z krytykiem filmowym do czasu, aż reżyser sprowadził ją z zagranicy do Łodzi, gdzie miała dubbingować Teresę Tuszyńską w nakręconym w 1960 r. filmie "Do widzenia, do jutra".

Wkrótce Ford i młodsza od niego o 30 lat Griswold zbliżyli się do siebie. Gdy okazało się, że Eleanor spodziewa się dziecka, reżyser porzucił dorastającego syna i żonę, z którą przeżył ponad 20 lat i związał się ze swoją nową miłością, która zdążyła się już rozwieść. Pobrali się, ale ich szczęście nie trwało długo...

Marzec 1968 r. na zawsze odmienił ich życie. Ceniony reżyser, którego filmy przyciągały do kin miliony widzów, z powodu antysemickiej nagonki został usunięty z partii, a filmy, nad którymi miał pracować, skreślone z produkcyjnych planów. Krytyce nie było końca. Znajomi przestali poznawać go na ulicy, a na adres jego mieszkania przychodziły pełne inwektyw anonimy.

Rok później, za namową żony, opuścił Polskę. Najpierw zamieszkali w RFN, później w Austrii i Izraelu, by ostatecznie osiąść w Danii. Reżyserowi trudno było odnaleźć się za granicą, tęsknił za Polską, nie potrafił się skupić. Gdy dwa jego filmy przeszły bez echa, dopadła go depresja. Nie widząc wyjścia z sytuacji, targnął się na swoje życie.

Po nieudanej próbie, przerażona Eleanor zażądała separacji, ale Ford się nie zgodził. Nie czekając, spakowała walizki i z trójką ich dzieci wyjechała do Ameryki.

- Czułam, że w ten sposób mu pomogę, że wtedy skupi się i coś napisze, bo od dawna nie potrafił już pisać - tłumaczyła po latach Griswold. Niestety, tak się nie stało. Przeciwnie, scenarzysta cierpiał coraz bardziej. - Bez wątpienia załamał go brak pracy, która była jego pasją oraz brak możliwości powrotu do Polski. Nie sądzę, by kiedykolwiek mógł się z tego otrząsnąć - zdradziła jedna z córek Forda.

Nie myliła się. Ojciec odwiedził ich na Florydzie. To miało być pożegnanie przed rozwodem z ich matką. I było... Po odwiedzinach artysta wrócił do hotelu, w którym się zatrzymał i powiesił się na żyrandolu. Wcześniej wręczył pokojówce sto dolarów, swoje ostatnie pieniądze, mówiąc: "Odchodzę, proszę po mnie posprzątać".

- Nazajutrz znalazła jego ciało - wyznał syn z pierwszego małżeństwa. Uwielbiał zadziwiać i tak też odszedł.

***

Weź udział w konkursie i wygraj książkę. Szczegóły TUTAJ

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy