Agnieszka i Artur Kotońscy zyskali sporą rozpoznawalność dzięki udziałowi w programie "Gogglebox" na antenie TTV.Program cieszy się ogromną popularnością, a uczestnicy show robią coraz większe kariery w mediach.Niedawno pojawiła się informacja, że Sylwia Bomba wystąpi w "Tańcu z gwiazdami". Agnieszka Kotońska na razie na taką propozycję musi poczekać...Nie zmienia to faktu, że dzięki Instagramowi osobliwa mieszkanka Chodzieży również nieźle zarabia, promując różnego rodzaju produkty. Rozgłos przyniosła jej spektakularna metamorfoza, a jej seksowne fotki w kusych strojach pobudzają wyobraźnię fanów.To wszystko bez wątpienia może zmęczyć, dlatego Kotońska wraz z mężem wybrała się ostatnio na zasłużony urlop.Wczasy w Mielnie obfitowały jednak w dramatyczne chwile...
Kotońscy z "Gogglebox" ratowali zaginioną dziewczynkę
Jedna z fanek niespodziewanie pod jednym z ich zdjęć z wakacji zamieściła wpis, w którym opowiedziała o zaangażowaniu Kotońskich w poszukiwania 6-letniej dziewczynki...
"Miłości i nie dajcie się zwariować w obrzydliwych czasach. A dla wszystkich dietetyków i znawców powiem wam, że dziś byłam w Mielnie, gdzie była akcja poszukiwawcza małej Andżeliki i Artur był jednym z nielicznych, który przebiegł kawał drogi w poszukiwaniu małej, a wielu wysportowanych młodzików leżało na kocach popijali zimnego Lecha i obserwowali czy znaleziono dziecko" – napisała internautka.
"Oj był, był stres i nerwy i łzy. Ale wszystko się skończyło szczęśliwie dzięki Bogu" - odpisała jej Artur.
"Fakt" postanowił jednak skontaktować się z Kotońską i wypytać, co dokładnie się stało na plaży...
"Siedzieliśmy sobie na plaży i podeszła do nas młoda mama w ciąży z jednym dzieckiem na ręku i pytaniem: czy nie widzieliśmy dziewczynki w szarych majteczkach. Mąż z Dajanem pobiegli w jedną stronę brzegiem morza, a ja na telefonie łączyłam się z policją, która zawiadamiała wszystkie służby ratownicze i nurków. Panowie przyjechali na quadach, policja na rowerach" - wspomina Agnieszka, która nie mogła zaangażować się w poszukiwania, bo musiała opiekować się wnukiem.
Dodała jednak, że jej mąż mocno się zaangażował, przebiegł ponad 2 kilometry i zarządzał akcją ratunkową!
"Był robiony tzw. żywy łańcuch na wodzie. Mąż krzyczał chłopy do wody robić łańcuch" - opowiada rozemocjonowana celebrytka.
Kotońska narzeka na ludzką znieczulicę
Agnieszka żaliła się jednak, że wiele osób miało gdzieś poszukiwania i skupiało się na leżeniu i piciu.
"Taka znieczulica w tej pandemii, ludzie chamsko się do siebie odnoszą" - ubolewa. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło! "Wszyscy płakaliśmy razem z matką tej dziewczynki. Bardzo to przeżyliśmy. Mąż jest emocjonalny też płakał. Podobnie syn. A na koniec klaskaliśmy ratownikom, że się udało i dziecko żyje" - mówi tabloidowi Kotońska.








