Iwona i Gerard ujawnili prawdę o swoim małżeństwie. "Nie jest łatwo"
Iwonę Mazurkiewicz i Gerarda Makosza połączyło "Sanatorium miłości". Choć ich związek trwa już ponad 5 lat, to żadne z nich nie zdecydowało się na przeprowadzkę. Ona mieszka w Radomsku a on w Zabrzu, co nie znaczy, że nie spędzają czasu ze sobą.
Iwona Mazurkiewicz i Gerard Makosz poznali się na planie programu "Sanatorium miłości" w 2019 roku. Do dzisiaj są jedną z najpopularniejszych par tego randkowego show TVP. Ich relacja rozwijała się na oczach widzów. Wreszcie po dwóch latach zdecydowali się na kolejny krok w swojej relacji. Gerard oświadczył się Iwonie podczas swoich 81. urodzin w malowniczym Zamku Królewskim w Niepołomicach. Dość szybko też zapadła decyzja o ślubie, który również odbył się w Niepołomicach, a gościła na nim Marta Manowska.
Mimo zawarcia małżeństwa ani Iwona, ani Gerard nie zdecydowali się na przeprowadzkę i opuszczenie swojego domu. Para do tej pory pomieszkuje raz u jednej, raz u drugiej ze stron tego związku.
"To się nigdy nie zmieni, bo za bardzo czujemy pozytywną energię, jaka jest w naszych domach" - wyjaśniali w wywiadzie dla ShowNews.
Dla Iwony i Gerarda nie jest ważne gdzie mieszkają, a z kim dzielą swoje życie.
"Gerard jest świetnym kompanem do podróżowania, do rozmów, do przysłowiowego wypicia kawy. Takie jest nasze życie i rzucamy w eter, żeby w tym zdrowiu jak najdłużej zachować sprawność. Wielką radością są nasze rozmowy, gdy leżymy pod kołdrą i rozmawiamy na różne tematy. Jesteśmy szczęśliwi, że mamy siebie, rodziny i piękne otoczenie, które pomaga nam realizować własne pragnienia i cieszyć się z drobnych, codziennych spraw jak. Jesteśmy takimi ludźmi, którzy potrafią się cieszyć ze wszystkiego, bo w przeszłości doświadczyliśmy wielu bardzo przykrych, traumatycznych chwil w swoim życiu" — podsumowuje Iwona Mazurkiewicz w rozmowie z ShowNews.
Choć Iwona Mazurkiewicz przyznaje, że życie na dwa domy trochę w Radomsku, trochę w Zabrzu czasem potrafi być kłopotliwe.
"Nie jest łatwo, bo zdarzają się takie małe niuanse. Przyzwyczaiłam się już do pakowania walizek. Gerard mówił mi, żebym podzieliła sobie ubrania na dwa domy, ale nie da się tego zrobić. Czasami nie pamiętamy, gdzie co jest. Zdarza się, że potrzebujemy danego stroju i wydaje nam się, że powinien być w tym domu, w którym jesteśmy, a okazuje się, że jest w tym drugim. To chyba jest taka największa uciążliwość. A poza tym, to kwestia zorganizowania się, ale jeśli ludzie się kochają, to te problemy nimi nie są" - przekonywałą uczestniczka "Sanatorium miłości".
Zobacz też:
Niewesoło u Iwony i Gerard z "Sanatorium". Muszą oszczędzać
Iwona i Gerard z "Sanatorium" mają dom jak z baśni. Sam taras to marzenie