Dom Villas popada w ruinę. Syn gwiazdy i gmina obwiniają się wzajemnie
Dom Violetty Villas, po długim procesie sądowym o spadek, przeszedł w ręce jedynego syna zmarłej 14 lat temu artystki. Niestety, ambitne plany Krzysztofa Gospodarka, by w posiadłości po mamie urządzić muzeum jej pamięci, spełzły na niczym.
5 grudnia minie 14 lat od śmierci Violetty Villas. Odeszła w opłakanych warunkach, pozbawiona opieki medycznej. Winną tych zaniedbań uznano Elżbietę B., która przez ostatnie lata życia broniła dostępu do niej synowi, lekarzom i wszystkim, którzy chcieli pomóc.
Od dawna nie było tajemnicą, że odseparowała Villas od świata po to, by przejąć jej majątek. Jednak dopiero po ciągnącym się latami procesie sąd uznał ekspertyzę biegłych, że piosenkarka, w chwili podpisywania podsuniętego jej przez "opiekunkę", nie była świadoma tego, co robi.
Dom w Lewinie Kłodzkim przeszedł na własność syna gwiazdy, który zapowiedział, że urządzi w nim muzeum poświęcone pamięci mamy. Wyzwanie od początku zapowiadało się na trudne, bo posiadłość była w opłakanym stanie.
Do zbudowanego w 1904 roku domu artystka wprowadziła się po zakończeniu kariery, w 1998 roku. Chciała spędzić jesień życia w miejscu, w którym dorastała i pomagać zwierzętom. Liczba przygarniętych przez nią psów i kotów szybko przewyższyła warunki lokalowe i możliwości organizacyjne Violetty Villas. Media pokazywały wtedy zdjęcia zaniedbanych zwierząt, snujących się po terenie popadającej w coraz większą ruinę posiadłości.
Kiedy po ciągnącym się 5 lat procesie sądowym jedyny syn gwiazdy wreszcie uzyskał dostęp do zdewastowanej posiadłości, liczył na pomoc gminy w urządzeniu tam muzeum. Jednak, jak żaliła się Plejadzie żona, Małgorzata Gospodarek, nic z tego nie wyszło:
"Nie podjęto z moim mężem żadnych sensownych działań, stworzono za to własny pseudodom pamięci, który funkcjonuje na dziwnych warunkach i jest nie do końca zgodny z faktami. Mąż uważał, że jego matka zasługuje na coś zupełnie innego, więc nie zdecydował się na współpracę z gminą".
Syn i synowa Violetty Villas nie ukrywają swojego przekonania, że winę za opłakany stan domu ponoszą władze gminy. Nie dość, że nie chciały wyłożyć pieniędzy, to jeszcze, jak twierdzi Małgorzata Gospodarek, odcięły możliwość dojazdu:
"Gmina zdecydowała, że utrudni nam dojazd do posesji i zamknęła drogę dojazdową, przerabiając ją na ścieżkę rowerową i stawiając tam szlaban. W tej chwili praktycznie nie mamy dojazdu do posesji. Tak się pięknie zachowali".
W rezultacie zabytek z początku XX wieku niszczeje i nikt nie ma pomysłu, co z nim zrobić.
Zobacz też:
Syn Violetty Villas zabrał głos nt. filmu o artystce. Niewiarygodne na co miał wpływ
Przełom w sprawie filmu o Villas. Wiadomo, kto zagra główną rolę