Emilia Komarnicka latem bieżącego roku poinformowała z mężem o rozstaniu. Pogłoski o kryzysie w jej związku z Redbadem Klynstrą, z którym dzieli ją aż 16 lat różnicy wieku, krążyły w mediach już od jakiegoś czasu.
Ich apogeum przypadło na moment, w którym para znana z "Na dobre i na złe" publicznie odniosła się do plotek, sugerujących, że Komarnicka odeszła od nazwiska męża i zaczęła ponownie posługiwać się panieńskim. Wówczas para wydała oświadczenie, w którym podkreśliła, że wprowadziła zmianę nazwisk ze względu na to, że każde z nich zaczęło poruszać się po innym "zawodowym torze".
Ostatecznie okazało się jednak, że zmiana nazwiska aktorki była jedynie zapowiedzią poważniejszej decyzji. Do sądu wpłynął już pozew rozwodowy i wszystko wskazuje na to, że ośmioletnie małżeństwo pary należy już do przeszłości.
Komarnicka szczerze o rozwodzie. Dała sobie szansę
Komornicka podczas rozmowy w "Dzień Dobry TVN" szczerze przyznała, że pozwoliła sobie na szczęście po tym, jak dokładnie przyjrzała się swoim dotychczasowym doświadczeniom. Wspomniała przy tym, że zdarzały jej się upadki, z których jednak za każdym razem zdołała się podnieść.
"To znaczy, że już kilka razy się upadło i wstało, i już wiadomo, co daje szczęście. Wiadomo, gdzie są słabości, a gdzie mocne strony. To daje taki niesamowity spokój i samoregulację, że gdybym miała powiedzieć, dlaczego jestem szczęśliwa, to dlatego, że podjęłam taką decyzję, że właśnie tak chcę przechodzić przez życie i to się udaje" - wyznała przed kamerą.
Komarnicka nie owijała w bawełnę. Zmieniła definicję szczęścia
Aktorka wyjawiła, że obecnie upatruje szczęścia w drobiazgach, małych życiowych elementach, które sprawiają, że każdy dzień staje się dobry i wartościowy. Zdradziła przy tym, że jej "dzban szczęścia" jest pełny i chętnie z niego korzysta w trudnych chwilach.
"Mogłabym czekać na to szczęście, na te wielkie momenty. Umiemy się cieszyć, jak są wesela, jak są urodziny, to tak nam łatwiej się radować, bo jest przestrzeń ku temu. Ale tak statystycznie dni codziennych mamy więcej niż tych wyjątkowych. Więc jak sobie podejmiemy decyzję: "A, codziennie mogę się tutaj dopatrzyć czegoś wyjątkowego, czegoś, co mnie zachwyca", (…) to dzban zachwytów jest pełny i później, jak przychodzi mniej zachwycający moment, to można z niego brać" - tłumaczyła Komarnicka.









