Zapendowska część osób poznaje już tylko po głosie
Dramat jurorki "Must be the music" trwa. Elżbieta Zapendowska traci wzrok!
"W moim życiu wszystko było po coś. Każdy ma swojego garba i musi go nieść" - mówi. Jej garbem jest krótkowzroczność, na którą cierpi od 6. roku życia. Do tego jaskra i zaćma.
"Ślepota mnie usadziła. Nie prowadzę auta, bo kto dałby mi prawo jazdy?" - pyta. Choć przeszła zabieg zmniejszający wadę wzroku o 10 dioptrii, niewiele to pomogło. Część osób poznaje już tylko po głosie.
"Boję się, że oślepnę, ale nie będę siedzieć i płakać. Mam słuch i intuicję. Sporo mi się w życiu udało. Jestem taka sama od co najmniej 60 lat" - wyznaje.
Grzeczną dziewczynką była tylko do 6. roku życia. Kiedy poszła do szkoły, coś w nią "wstąpiło". Miała szaloną wyobraźnię i żadnych oporów. Zaczęto o niej mówić "diabeł wcielony". Podrobiła legitymację szkolną, by udawać starszą; jeździła autostopem, wagarowała. Lubiła opolskie cmentarze i biblioteki, choć te drugie mniej, bo nie mogła tam... palić.
"Moja biedna mama zdarła niejedną parę butów, chodząc do szkoły i wysłuchując narzekań" - wspomina Zapendowska. W 10. klasie za złe zachowanie i cztery dwóje na świadectwie wyleciała ze szkoły. Z perspektywy czasu uważa, że wyszło jej to na dobre. Potem była szkoła muzyczna i koleżanka, która próbowała zainteresować ją hipnozą.
"Raz zahipnotyzowała dziecko w autobusie i nie umiała go obudzić. Wpadłyśmy w panikę i postanowiłyśmy zaprzestać tych amatorskich praktyk" - wspomina jurorka.
Po tym incydencie oddała się muzyce. Pracowała w Wojewódzkim Domu Kultury w Opolu, uczyła dzieci grać na fortepianie, ale jak twierdzi, tak się przy tym nudziła, że została nauczycielką śpiewu. Choć sama nie potrafi śpiewać, szkoliła Edytę Górniak, Dodę, Marylę Rodowicz i Ryszarda Rynkowskiego.
"Zdarza się, że mówię przykre rzeczy. Staram się być uczciwa. Uważam, że pochwałą można bardziej skrzywdzić niż krytyką" - uważa.
Na bliskich też się czasami wyżywa, choć w inny, bardziej żartobliwy sposób. Uwielbia wkręcać dorosłą już córkę Olę w różne nieprawdopodobne historie, a potem patrzeć, czy dała się na to złapać. O pierwszym mężu mówi birbant, hulaka. Spędzili razem kilkanaście lat.
"Po rozstaniu przyprowadzał mi narzeczone i pytał: 'Zapendosia, a ta ci się podoba?'". Nie ukrywa, że rozstanie bolało, choć do sądu szli pod pachę w świetnych humorach. Od ponad 20 lat jej partnerem jest ukochany Andrzej.
Iza Kraft
40/2012