24 lutego, po pięciu dniach obrad, ława przysięgłych uznała Weinsteina za winnego wymuszenia aktu seksualnego na asystentce Mimi Haleyi w 2006 roku i gwałtu na początkującej wówczas aktorce Jessice Mann w 2013 roku.
W środę 11 marca sędzia skazał go za pierwsze przestępstwo na 3 lata, a za drugie na 20.
Po zwolnieniu przez 5 lat musi przebywać pod nadzorem i zarejestrować się jako przestępca seksualny. Obrońcy 67-letniego Weinsteina, który w środę przybył do sądu na wózku inwalidzkim, zapowiedzieli, że ich klient odwoła się od wyroku.
Kilkanaście godzin po ogłoszeniu wyroku Weinstein trafił do szpitala Bellevue na Manhattanie.
"Powodem hospitalizacji były ciągłe problemy z sercem i bóle w klatce piersiowej" - poinformowała jego rzeczniczka Juda Engelmaye. Przypomniała jednocześnie, że Weinstein w ubiegłym tygodniu w tym samym szpitalu przeszedł operację serca. "Mamy nadzieję, że zostanie zatrzymany na noc w celu obserwacji" - powiedziała.
"Zabić Jennifer Aniston"
Podczas procesu ujawniono prywatne dokumenty i wiadomości, które producent wysyłał w ostatnich latach.
W październiku 2017 roku, po tym, jak dowiedział się, że tabloid "National Enquirer" planuje publikację tekstu o rzekomym molestowaniu Jennifer Aniston, odpisał dziennikarzowi słowami: "Jen Aniston should be killed".
Sama aktorka zdementowała te informacje, podkreślając, że "nigdy nie została zaatakowana ani nie była molestowana przez Harveya Weinsteina".
Z dokumentacji wynika jednak, że Weinstein po wybuchu skandalu próbował prosić o pomoc w zatuszowaniu afery miliarderów, polityków i możnych Hollywood.
Zobacz również:











