Szymon już dawno porzucił szczytne ideały, które przyświecały mu gdy zaczynał karierę muzyczną. Chciał być niezależnym, bezkompromisowym artystą trzymającym się z dala od show-biznesu. Szybko jednak zrozumiał, że obierając tę drogę nieczęsto będzie miał okazję oglądać swoją twarz na wystawach kiosków...
I od razu poszedł na całość. Najpierw zdecydował się wziąć udział w show najgłupszym z możliwych - "Gwiezdnym cyrku", a dziś mamy okazję przeczytać jego łzawe wspomnienia z dzieciństwa w "Super Expressie".
Szymon wychował się w biednej radomskiej rodzinie. Był pod opieką babci, gdyż rodzice nie mieli dla niego czasu. W wieku 19 lat wyprowadził się z domu i zamieszkał w suterenie, za którą płacił 100 złotych miesięcznie. Mył się na dworcu, a w zimne noce ogrzewał się suszarką.
Pierwszą pracę znalazł na stacji benzynowej. "Przez cztery lata myłem szyby z ptasich gówien" - wspomina. Chyba po to, by dodać dramatyzmu swojej historii.
Czy człowiek o wyglądzie "ostrego rockandrollowca", w skórze i glanach, sprzedający historię swojego życia do brukowca, wpada wiarygodnie w Waszych oczach?








