Maleńka Marysia zostawała w domu, a Martyna ruszała w egzotyczne podróże. Jak zapewniała, ważna była praca: podczas kilkumiesięcznych wypadów robiła program "Kobieta na krańcu świata". Trudno było jej spełniać się w roli mamy. Zwierzyła się kiedyś, że swoją czteroletnią córkę pokochała dopiero po wielu miesiącach od porodu. Najwyraźniej podróże były sposobem na to, by dojrzeć do najważniejszej roli w życiu.
Teraz Marysia i Martyna są nierozłączne. Córka dziennikarki chętnie ogląda zdjęcia, które jej mama zrobiła podczas podróży. Także te, które mieszkańcy Sopotu oraz odwiedzający miasto mogą podziwiać na terenie kawiarni festiwalowej przy słynnej fontannie.
Ale najważniejsze dla Marysi są historie, które mama opowiada jej o poznanych w czasie podróży ludziach...
Czytaj więcej:
nr 29/2012
