Jeszcze kilka miesięcy temu Witold Pyrkosz świętował 90. urodziny, które spędził otoczony bliskimi w rodzinnym domu koło Piaseczna. "Moja żona Krystyna przygotuje uroczystość. Przyjdą dzieci i wnuki, więc będziemy świętować w gronie rodzinnym. Ale moje skromne progi przyjmą każdego gościa, który w tym dniu będzie chciał mnie odwiedzić" - cieszył się aktor i dodawał, że "czuje się dobrze i nie narzeka".
Niestety, wkrótce potem przyszły kłopoty ze zdrowiem. Pan Witold ponad trzy tygodnie temu zachorował na zapalenie płuc i trafił do szpitala na OIOM. W tym czasie jego serce przestawało bić dwukrotnie, dostał również udaru. Jego stan z dnia na dzień się pogarszał.
Jak opowiada wdowa po aktorze, Krystyna Pyrkosz, jej ukochany mąż przez ostatni tydzień nie miał świadomości i nie było z nim żadnego kontaktu. Lekarze przygotowywali ją na najgorsze, ale ciągle tliła się w niej nadzieja. Ta umarła wraz z ukochanym - 22 kwietnia o godzinie 9 rano.
"Taki miałam poranek, że dostałam telefon ze szpitala. Nie było mnie przy nim. Ale z mężem już nie było kontaktu" - opowiada pani Krystyna w "Super Expressie".
Ze śmiercią Witolda Pyrkosza nie radzi sobie najlepiej. Ciągle trudno jej się pogodzić z tym, że jego już nie ma. Załatwiła wszystkie pogrzebowe formalności i nie kryje swojej rozpaczy. "Ja nie wiem, co ja teraz zrobię. Najchętniej tobym się położyła obok męża i żeby nas razem pochwali. Ja się wykończę. Długo to nie potrwa" - mówi załamana pani Pyrkosz.
Nie może znaleźć sobie miejsca w pięknym domu. Opiekuje się pięcioma kotami i pięcioma psami i to jej jedyna pociecha. Podkreśla, że dzięki zwierzakom ma chociaż co robić. "Muszę dać im jeść" - tłumaczy.
Ona i mąż spędzili ze sobą 54 lata. Jak sama podkreśla, nie było między nimi większych nieporozumień. Obyło się bez afer, kryzysów, a nawet poważniejszych kłótni. Została sama i choć przez całe życie dawała sobie radę, to teraz nie wie, jak to dalej będzie. Jak sama przyznaje, teraz całkiem się rozsypała.
"Już niestety nie ma mi kto mówić: ‘będzie dobrze’. Nie wiem... nie wiem czy mnie szlag nie trafi. Każde serce ma jakąś wytrzymałość. Choć mąż powtarzał, że ma serce jak dzwon, prawda?" - usiłuje zażartować pani Krystyna.
Pogrzeb Witolda Pyrkosza zaplanowany jest na piątek, 28 kwietnia w Górze Kalwarii. Msza żałobna rozpocznie się o godzinie 13.
Zobacz również:











