Po skończeniu studiów aktorskich wciągnął go wir pracy i... życie towarzyskie stolicy. Ożenił się z asystentką reżysera, na świat przyszła ich córka, ale szczęście rodzinne szybko stanęło pod znakiem zapytania.
- Co drugi dzień "bankietolo" - kładę się o drugiej w nocy, a o 10 mam próbę. Przestało mi to odpowiadać. Zdarzają się w życiu sytuacje niewytłumaczalne. Człowiek budzi się pewnego ranka i czuje, że musi coś zakończyć... Wstałem, zostawiłem klucze od mieszkania oraz swoje zdjęcie na biurku - i po prostu wyszedłem - tłumaczył swoją zaskakującą decyzję. I już nie wrócił.
- Nasza córka była praktycznie wychowywana u dziadków. Groziło mi stoczenie się, zerwanie stosunków z własną córką i fajnymi teściami. Na szczęście w porę zareagowałem - tłumaczył swój postępek.
Uciekał od bankietowego życia, ponieważ widział zagrożenie, jakim był dla niego alkohol. Ale zagrożenie okazało się silniejsze - przestawał nad piciem panować.
- Alkoholikowi wydaje się, że da radę: wczoraj wypiłem setkę i jest w porządku, to dziś mogę wypić dwie setki. To równia pochyła - zwierzał się.
Po latach w programie TVN "Uwaga!" córka aktora Dorota wyznała, że choroba alkoholowa miała wielki wpływ na całe życie jej ojca. I prywatnie, i zawodowo bardzo dużo przez to stracił.
- W dzieciństwie wielokrotnie doprowadzało mnie to do łez - mówiła o jego zgubnym nałogu. Zdarzało mu się także spowodować kolizję na drodze, gdy kierował pod wpływem...
Pod koniec lat 80. Dębicki wyjechał do Poznania na zastępstwo w Teatrze Nowym. Miał przyjechać tylko na chwilę, ale...zakochał się i został na ponad dwadzieścia lat. Jego wybranką okazała się młodsza o 12 lat aktorka Maria Rybarczyk.
Wydawali się dla siebie stworzeni. - My się poza wszystkim bardzo przyjaźnimy. Nie jest nam idealnie, ale spotkanie z nim i to, że się razem kulamy przez życie, to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie mnie spotkały - twierdziła Maria Rybarczyk. Jednak nie wytrzymała życia z alkoholikiem i odeszła.

Przeszedł trzy terapie
W Poznaniu aktor rzucił rękawicę swojej chorobie. - Od dłuższego czasu jestem na etapie zatrzymania. Chcę w nim pozostać jak najdłużej. Mam swoich terapeutów, pracujemy nad tym - przyznaje.
Zaliczył trzy terapie stacjonarne. Chodzi na spotkania AA. W jednym z wywiadów zapytano go, co jest w tej chorobie najtrudniejsze. - Niewiadoma. Idzie pan ulicą, jest słoneczny dzień, wszystko się w życiu dobrze układa zawodowo i prywatnie - i nagle skręca pan do baru i zamawia setkę... Nie wiadomo dlaczego - odpowiedział.
Kiedy rozpadało się jego drugie małżeństwo, przeszedł na teatralną emeryturę i wrócił z Poznania do Warszawy. Zamieszkał na warszawskim Żoliborzu. - W Warszawie mam córkę - lekarza weterynarii i czworo wnuków. Także przyjaciół. To moje miejsce - podkreślał.
Wciąż gra w filmach i spektaklach, nie będąc związany na stałe z żadnym z teatrów. Reżyserzy go doceniają, a on stara się nie zawieść oczekiwań. Z czasem coraz częściej zaczął pomieszkiwać w swoim domu pod Leskiem w Bieszczadach. To jego azyl, chodzi po górach, jeździ konno. Ma znajomych, ale nie zawsze jest szczęśliwy.
- Lubię pewien rodzaj samotności, ale też samotność to rzecz, która mi doskwiera przez cały czas - przyznał i dodał: "Nie wiem, czy zostanę tutaj na stałe. Może się stąd wyprowadzę, a może nie...". Jego życie to wciąż jedna wielka niewiadoma.









