W środę w nocy potwierdziły się doniesienia ws. Bachledy-Curuś i Farrella. Oficjalnie razem
Alicja Bachleda-Curuś i Colin Farrell wywołali ostatnio w Stanach spore poruszenie. Aktorska para znów pojawiła się razem w przestrzeni publicznej, co stanowiło nie lada zaskoczenie. Tego naprawdę mało kto się spodziewał. Powód ich spotkania był jednak bardzo wyjątkowy. Oto co się działo podczas jednej z nocy w Malibu.
Alicja Bachleda-Curuś od lat mieszka w Stanach, gdzie próbuje zrobić karierę w Hollywood. W tamtejszych mediach zrobiło się o niej naprawdę głośno jednak dopiero w momencie, gdy związała się z wielkim gwiazdorem, Colinem Farrellem.
Para poznała się na planie filmu "Ondine", gdzie grali kochanków. Niespodziewanie między nimi także w prawdziwym życiu zrodziło się uczucie, które przypieczętowało pojawienie się na świecie syna, Henry'ego Tadeusza.
Niestety, związek pięknej Polski i Irlandczyka dość szybko się rozpadł, co wywołało niemałe poruszenie. Potem prasa donosiła już niemal tylko o ich sporach i niesnaskach. Choć gwiazdor nie miga się od łożenia na swoją pociechę, a prasa wyliczała, że aktor co miesiąc ma płacić na jego utrzymanie w przeliczeniu blisko 100 tysięcy złotych!
Tabloidy donosiły jednak, że ma to swoje konsekwencje, bowiem Colin chce mieć cały czas wpływ na to, jak wychowywany jest Henry i gdzie mieszka. Swego czasu huczało od plotek, że miał on nawet zablokować plany Alicji związane z rzekomym powrotem do kraju. Sama zainteresowana jednak nigdy nie potwierdziła tych rewelacji.
Za to w wywiadach nie kryła swego rozgoryczenia związanego z tym, jak nadal jest postrzegana w przestrzeni publicznej.
"Od wyjazdu z Polski zrobiłam ok. 20 filmów w Stanach i Niemczech, ale uwagę zwraca tylko to, jakie mam relacje z Colinem, jakie [pieniądze - przyp. red.] dostaję i jakiej wielkości mam kredyt" - żaliła się w "Grazii" Alicja.
Po jakimś czasie miał jednak nastąpić przełom, bowiem sama Bachleda-Curuś ogłosiła, że jej relacje z byłym partnerem i ojcem Henry'ego bardzo się poprawiły.
"Nie wychowuję Henry'ego sama. Mam z jego tatą bardzo dobre relacje i mimo że nie jesteśmy razem, wychowujemy Henia wspólnie w miłości i przyjaźni. Myślę, że to była i jest najlepsza z opcji" - przekazała w rozmowie z magazynem.
Jakiś czas temu głośno było z kolei o debiucie Henry'ego na salonach, gdy ten pojawił się wraz z ojcem na gali Oscarów. Jego mama zamieściła wówczas w sieci wpis, w którym nie kryła dumy, choć jej samej nie było dane tego wieczora uczestniczyć w tym wielkim święcie kina.
Jednak tego, co wydarzyło się w nocy w Los Angeles, chyba mało kto się spodziewał. Alicja i Colin znów bowiem pojawili się razem!
Paparazzi natknęli się bowiem na nich w Malibu, gdy zmierzali do należącej do Roberta De Niro luksusowej restauracji Nobu. Zdjęcia, które w środową noc dotarły do naszego kraju, wywołuję nie lada poruszenie. Jak się okazało, powód ich spotkania nie był przypadkowy.
Henry Tadeusz skończył bowiem 16 lat i z tej okazji rodzice zorganizowali mu małe przyjęcie w lokalu z pysznym sushi.
Ala miał na sobie czarne spodnie i brązową kurtkę, do których dobrała eleganckie szpili. Colin postawił na marynarkę i biały podkoszulek. Z kolei jubilat dumnie prezentował się w jeansach, białej koszuli i tenisówkach.
Na tym nie koniec, bowiem po zakończeniu świętowania u De Niro, całą trójką wsiedli wspólnie do samochodu, więc nie rozstali się tuż po świętowaniu urodzin syna.
Wygląda na to, że ich relacje faktycznie mocno się poprawiły i na nowo zaczęli czerpać radość ze wspólnie spędzanych rodzinnych chwil.
Zobacz też:
Przejęta Bachleda-Curuś oficjalnie ogłosiła nowinę. Otwarcie wyznała, jak się sprawy mają