Reklama
Reklama

Tomasz Lis w centrum afery po nagłym odejściu z pracy. Przywołali nawet słowa Kingi Rusin! Była żona go "wsypała"?

Tomasz Lis przestał pełnić funkcję redaktora naczelnego w "Newsweeku". Nieoficjalnie plotkuje się, że powodem był jego ostatni felieton w tygodniku, gdzie ostro zganił polskie media. Stwierdził wprost, że "bardzo wielu dziennikarzy jest zaplątanych w bardzo gęstą sieć politycznych, personalnych i towarzyskich zależności z władzą i jej ludźmi". Na koniec obwieścił, że "wolnych mediów już nie ma". Środowisko zarzuca mu hipokryzję, a do tego przytaczane są słowa jego byłej żony...

Informacja o nagłym odejściu Tomasza Lisa z "Newsweeka" jest szeroko komentowana niemal we wszystkich mediach. 

Eksperci próbują wywnioskować, co może się za tym kryć, bo przecież dziennikarz ponad 10 lat kierował tym tytułem. 

Wielu uważa, że być może oliwy do ognia dolał jego ostatni felieton w prowadzonym przez niego tygodniku, gdzie nie zostawił suchej nitki na polskich mediach i środowisku dziennikarskim.

Reklama

"W Polsce wolnych mediów już nie ma. Jest kilka wolnych redakcji. Nie trzeba niestety palców obu rąk, by je zliczyć" - ocenił surowo Lis. 

Tomasz Lis płaci cenę za swój ostatni felieton?

Potem oskarżył kolegów, że ci są zblatowani z władzą i pozbawiają się kręgosłupa moralnego dla popularności czy pieniędzy. 

 "Większość mediów i bardzo wielu dziennikarzy jest zaplątanych w bardzo gęstą sieć politycznych, personalnych i towarzyskich zależności z władzą i jej ludźmi. Nikt ich do tej sieci na siłę nie wciągał. Wchodzili dobrowolnie. Jedni ze strachu i oportunizmu, inni z pazerności, jeszcze inni z próżności" - stwierdził. 

Potem pisał jeszcze, że "media coraz częściej zajmują się u nas nie informowaniem i komentowaniem, ale swoistym ściemnianiem i nieczystą grą z publiką". 

"O tym nie powiemy, tego nie zauważymy, to zbagatelizujemy, to zagadamy, to przykryjemy zasłoną dymną albo podzielimy włos na czworo tak, by istotę sprawy całkowicie zamazać, zrelatywizować, unieważnić" - dodał. 

Tomasz Lis odchodzi z pracy. Oto co mu wyciągnęli

"Super Express" postanowił więc mu przypomnieć, jak to wyglądało, gdy sam Lis był na szczycie i prowadził swoje programy w telewizji. 

"W 2014 roku w jego programie publiczność hucznie odśpiewała gromkie "sto lat" z okazji urodzin Donalda Tuska, który akurat gościł w telewizji, piastując wówczas stanowisko premiera" - przypomina tabloid, dodając że "nie wszystkim spodobał się jego tekst, część osób zarzuciła Tomaszowi Lisowi hipokryzję". 

Kinga Rusin o ślubie z Lisem

W dalszej części artykuły przypomniano, że sam lansował się w mediach, wytykając mu m.in. medialny ślub z Kingą Rusin. Choć wielu mogło już o tym zapomnieć, to sama była żona w wywiadzie dla Plejady przypomniała, jakie widowisko z tego zrobiono na antenie TVP, gdzie wówczas pracował. 

"Materiał z naszego ślubu ukazał się w "Wiadomościach", które miały udział w rynku 99 procent - wspomina Kinga. Nie było prasy kolorowej, nie było portali internetowych. Jedyną kolorową gazetą był tygodnik Antena" - wspominała Rusin. 

Czyży Tomasz wyparł już to z pamięci?

Zobacz też:

Katarzyna Cichopek ma pecha? Przydarzyły jej się kłopoty. "No i co my tu mamy?"

"Sprawa dla reportera". Program naruszył zasady etyki dziennikarskiej

Katarzyna Zdanowicz - prywatnie i zawodowo. Co wiemy o dziennikarce Polsatu?

Korea Północna wystrzeliła rakiety. Wśród nich pocisk dalekiego zasięgu

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Lis | Kinga Rusin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy