Tomasz Lis w grudniu 2019 roku trafił do szpitala w Olsztynie. Dziennikarz przez jakiś czas przebywał na oddziale intensywnej terapii, a lekarze toczyli walkę o jego życie.
Rokowanie nie były najlepsze, ale na szczęście Lisowi udało się wrócić do formy. Mąż Hanny Lis dzięki rehabilitacji zaczął wracać do zdrowia, mimo że początkowo miał problemy z mową i chodzeniem.
Po dwunastu miesiącach od tragicznych zdarzeń Tomasz zabrał głos na Twitterze, gdzie podziękował lekarzom walczącym o jego życie oraz rodzinie i przyjaciołom za wsparcie.
"Mija dokładnie rok od chwili, gdy zawisłem na włosku. Jak dla nas wszystkich było to mnie 12 ciężkich miesięcy, ale jeszcze raz z całego serca dziękuję lekarzom, dzięki którym spędziłem je po tej stronie, czyli w ogóle" - napisał w sieci Lis.

Dziennikarz zdradził też, jakie były jego pierwsze słowa po przebudzeniu.
"Gdy po kilkunastu godzinach się obudziłem, zapytałem tylko, czy Olga Tokarczuk odebrała Nobla, a Liverpool zdobył choćby punkt w meczu z Salzburgiem i awansował do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. O mój stan ze strachu nawet nie spytałem" - przyznał Tomasz.
Dziennikarz miał naprawdę sporo szczęścia, gdyż po poważnym udarze szybko wrócił do zdrowia i pracy, którą tak kocha. Niestety, kilka miesięcy temu tabloidy poinformowały o tym, że Lis, ze względu na zdrowie, musiał zrezygnować w długodystansowych maratonów, w których brał udział.
Pasją Tomasza jest bieganie, dlatego pewnie wciąż trudno mu się pogodzić z ograniczeniem pasji.
Zobacz również:



***Zobacz więcej materiałów wideo:








