Reklama
Reklama

Teresa Lipowska: Syn uratował mi życie!

Choć na co dzień Teresa Lipowska (80 l.) jest pełna energii, dopadają ją różne dolegliwości. Gdy coś złego się dzieje, może liczyć na jedynaka.

W lipcu skończyła 80 lat, nadal jest aktywna zawodowo i stara się utrzymać dobrą formę. Jednak zdrowie czasami szwankuje. Niedawno Teresa Lipowska najadła się sporo strachu, kiedy nagle źle się poczuła.

"Zasłabłam o 1 w nocy, ale wiedziałam, że jak wcisnę numer syna, to on szybko przyjedzie" – zdradziła w wywiadzie dla miesięcznika „Stolica”.

Kto wie, jak wszystko by się skończyło, gdyby Marcin nie przybył na czas. Aktorka mogła nawet stracić życie!

Na szczęście zasłabnięcie nie spowodowało poważniejszych komplikacji ze zdrowiem pani Teresy.

Reklama

"Muszę więcej spać, wolniej chodzę, szybciej się męczę, czasem coś zaboli, ale cieszę się życiem" – zdradza aktorka.

Lipowska jest zadowolona, że syn mieszka blisko niej i mają tak dobre relacje.

"W sytuacjach podbramkowych w każdej chwili mogę do niego zadzwonić" – cieszy się aktorka.

Kiedy sprzedawała swój ukochany dom na warszawskim Mokotowie, miała wątpliwości, czy dobrze robi. Bała się przeprowadzki do mieszkania w apartamentowcu na Kabatach. Ale ta zmiana była konieczna.

"Wybudowaliśmy dom wielopokoleniowy. Myśleliśmy z mężem, że będziemy tam mieszkać z rodziną, ale kiedy syn się ożenił, okazało się, że jak większość młodych ludzi, chcą z żoną mieszkać sami. Sprzedaliśmy więc dom i z płaczem przeprowadziłam się na te Kabaty" – opowiadała w wywiadzie. 

Na szczęście zamieszkała niedaleko swojego jedynaka oraz wnuków, Szymona i Ewy. To sąsiedztwo okazało się dla niej bezcenne zwłaszcza po śmierci ukochanego męża Tomasza Zaliwskiego (†76 l.), kiedy niespodziewanie została sama.

Teresa Lipowska może też liczyć na pomoc swej synowej Anny, z którą bardzo się lubią. 

"Żałuję, że nie mam więcej dzieci, ale jestem szczęśliwa, bo mam choć jednego, za to wspaniałego syna o wielkim sercu. Ale mam też córkę – moją synową Anię, którą również bardzo kocham i cenię. Kiedy jadę do nich, nigdy nie mówię: „Jadę do syna”. Mówię: „Jadę do swoich dzieci” – wyznaje gwiazda „M jak miłość”. 

A oni zawsze witają ją z otwartymi ramionami. Aktorka szanuje ich prywatność, nie jest nachalna i nie narzuca się młodym. 

"Nigdy nie przychodzę do domu Ani i Marcina bez wcześniejszej zapowiedzi. Przedtem dzwonię i pytam. Trzeba liczyć się ze zdaniem własnych dzieci, bo to bardzo ułatwia wzajemne relacje" – twierdzi aktorka.

Teraz syn z rodziną coraz częściej przyjeżdża do niej, bo babcia czasami nie radzi sobie z... komputerem. Choć aktorka chętnie widuje synową i wnuki, czasem chce się spotkać tylko z synem.

"Mamy taką umowę, że raz na parę tygodni go sobie „wypożyczam”, czyli przychodzi do mnie na godzinkę czy dwie, siada naprzeciwko mnie i sobie gadamy. Tylko my, we dwoje. To mi jest potrzebne i Marcin to rozumie" – zdradziła aktorka w książce „Nad rodzinnym albumem”.

Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy