Reklama
Reklama

Szelągowska zdradziła kulisy unieważnienia małżeństwa! "Kościelni prawnicy dostali niezłe wynagrodzenie"

Dorota Szelągowska (43 l.) niedawno prezenterka napisała obszerny felieton dla "Wysokich Obcasów", w którym zdecydowała się na szczere wyznanie dotyczące swojego "rozwodu kościelnego". Okazuje się, że łatwo nie było i to właśnie ta kwestia sprawiła, że odwróciła się od Kościoła.

Dorota Szelągowska była żoną Adama Sztaby

Dorota Szelągowska wyszła za mąż za Adama Sztabę po 11 latach związku, a ceremonia miała charakter konkordatowy. Niestety, ich miłość nie przetrwała próby czasu. Dwa lata po ślubie byli zakochani, zdecydowali się wziąć "rozwód kościelny". Oznaczało to, że musieli stwierdzić nieważność tego małżeństwa.

Dorota Szelągowska opowiedziała rozwodzie kościelnym

Dorota Szelągowska opisała w najnowszym wydaniu "Wysokich Obcasów", jak wyglądał jej "rozwód kościelny". Okazuje się, że to właśnie on miał największy wpływ na jej obecny stosunek do Kościoła.

Reklama

Szelągowska wyjawiła w artykule, że cały proces trwał dwa lata. Według jej opowieści duchowni przesłuchiwali świadków oraz poznawali intymne szczegóły z jej życia. Kobieta wyjawiła, iż inaczej sobie to wyobrażała. Na koniec zapytała, czym jest "czystość".

"Najbardziej to czułam podczas rozwodu kościelnego, który nie jest ani rozwodem, ani unieważnieniem małżeństwa, tylko stwierdzeniem jego nieważności. Tak, jakby nigdy nie zostało zawarte, bo zaistniały przesłanki, które to uniemożliwiają. Cały proces trwał dwa lata, nikt nikomu nie dał łapówki, księża ślęczeli nad aktami dotyczącymi intymnych szczegółów naszego życia, przesłuchiwano świadków, a kościelni prawnicy dostali niezłe wynagrodzenie. A ja czułam niesmak. Taki porządny. I miałam poczucie, że nijak to się ma do tego, co wiedziałam o wierze i sakramentach. No, a potem okazało się, że jesteś jednak wykluczony, jeśli nie zamierzasz brać kolejnego ślubu i nie zamierzasz też żyć w czystości. I w ogóle co znaczy "czystość"?" - napisała w swoim felietonie rozgoryczona Szelągowska.

Dorota w swoim długim artykule dla "Wysokich Obcasów" wyjawiła swoją opinię na temat osób "wierzących niepraktykujący". Kobieta uznała, że są oni hipokrytami.

Projektantka wnętrz po tym odważnym komentarzu postanowiła jeszcze bardziej wbić kij w mrowisko i napisać, że nie zgadza się z wieloma tezami Kościoła. Ona chciałaby równości, a także wzajemnego szacunku, którego według niej tam nie ma.

"Potem pytania już poszły lawinowo i zdałam sobie sprawę, że moje odpowiedzi i odpowiedzi Kościoła są na dwóch biegunach. Wiem, że niektórzy w tych momentach przymykają na to oko i po prostu żyją dalej albo podejmują dyskusję, stają się "wierzącymi niepraktykującymi", ale to jest dla mnie właśnie hipokryzja. Nie ma czegoś takiego. Bycie katolikiem opiera się na praktykowaniu w tym, a nie w innym nurcie. Więc oto jestem. Popierająca in vitro, dostęp do antykoncepcji, wiedzy, opowiadająca się za legalizacją związków jednopłciowych. W imię równości wobec prawa. I szacunku. Niekatoliczka. Wierząca. Na razie nieprzynależąca" - napisała Szelągowska.


Zobacz też:

Dorota Szelągowska podjęła życiową decyzję! "Głowa w rozsypce"

Afera po słowach Szelągowskiej o Kościele. Prześcigali się w wyzwiskach

Szelągowska na wakacjach. “Dorotka, kto Cię tak urządził?


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Dorota Szelągowska | Adam Sztaba
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama