
W zeszłym tygodniu w jednym z wydań "Wiadomości" pokazano materiał o osobach protestujących przed siedzibą Telewizyjnej Agencji Informacyjnej w Warszawie. Autor reportażu przekazał, że protestujący od czterech lat zakłócają spokój okolicznym mieszkańcom, wykrzykując hasła opozycji. Reporter TVP Adrian Borecki pytał protestujących, czy za udział w zgromadzeniach dostają pieniądze.
W pewnym momencie przed kamerą stanął niejaki Krzysztof Rydzelewski, który, jak podkreślił reporter "Wiadomości", miał sam podejść do ekipy telewizyjnej, wyrażając swoje zażenowanie protestami.
"Krzyczą o coś, co w ogóle nie ma sensu i racji bytu" - oburzał się "przypadkowy przechodzień".
Afera w "Wiadomościach". Wynajęli aktora, by udawał oburzonego przechodnia
Szybko okazało się, że Rydzelewski to aktor, który na koncie ma epizodyczne role m.in. w "Barwach szczęścia", "Plebanii", "Na Wspólnej" czy "Smoleńsku".
Teraz do CV może dopisać rolę "zawodowego przechodnia", z czego zaczęli kpić internauci.
W sieci pojawiło się także nagranie pokazujące przygotowywanie materiału. Widać na nim, jak Rydzelewski próbuje wyrwać jednej z uczestniczek protestu telefon. Mężczyźnie zarzucono wówczas prowokację.
Rydzelewski przerwał milczenie. "Zostałem opłacony"
Teraz sam zainteresowany postanowił odnieść się do całej afery. W rozmowie z Plejadą przyznał, że faktycznie jego oburzenie w "Wiadomościach" było wyreżyserowane.
"Jestem aktorem i showmanem, więc dostałem zlecenie od agencji, z którą współpracuję. Miałem przejść ulicą i porozmawiać z dziennikarzem, który do mnie podejdzie. Wiedziałem, że zada mi określone pytanie i miałem na nie odpowiedzieć ustaloną z góry kwestię" - wyjawił mężczyzna, dodając że dostał wytyczne, co ma powiedzieć.
"To była wyuczona kwestia. Myślałem, że puszczą to w telewizji regionalnej. Nie sądziłem, że pokazane zostanie aż w "Wiadomościach" - przyznał.
Zapytano go także o scenę z wyrywaniem telefonu jednej z demonstrantek. Tu okazało się, że aktor sam wyszedł z inicjatywą.
"Pani zaczęła mnie nagrywać i wyzywać, a ja sobie tego nie życzyłem, więc wyrwałem jej telefon. To była po części moja inicjatywa" - przyznał.
Aktor w "Wiadomości": Zmagam się ze strasznym hejtem
Mężczyzna nie zdradził, ile dostał za rolę w "Wiadomościach", a na swoje usprawiedliwienie wyznał, że czasy są ciężkie i "trzeba przyjmować każdą ofertę".
Niestety, tym razem nieco się przeliczył. Mierzy się bowiem z potwornym hejtem...
"Mogę powiedzieć tylko, że po tym materiale w TVP zmagam się ze strasznym hejtem ze strony ludzi. Jestem opluwany, wyzywany. W ludziach jest taka nienawiść, że jestem zszokowany. Nie wiem, dlaczego akurat mnie wybrano, może komuś z rządzących spodobała się moja tożsamość artystyczna? Prywatnie telewizji nie oglądam, nawet nie wiedziałem, że byłem w "Wiadomościach" - wyjawił.
Zobacz też:
Codziennie oddaje się "pod obronę" Matce Bożej. Taka jest Marzena Kawa
TVP przegrywa w sądzie. Musi ujawnić raport oglądalności
Neo-nówka zapowiada update Wigilii. Holecka ma o co się bać!









