Nagranie z modnego warszawskiego klubu robi furorę w sieci. Rafał Trzaskowski (48 l.) domaga się na nim zmiany muzyki na "bardziej taneczną", rzucając: "miasto jest moje". Nagranie trafiło do internetu i wywołało burzę.
Prezydent Warszawy bawił się na urodzinach znajomej. W pewnym momencie miał zażądać zmiany repertuaru.
"Uczestnicy urodzin podchodzili często i prosili o 'zagranie czegoś pod nóżkę'. W końcu podszedł sam Rafał, myślę, że to jego znajomi go namówili, bo ich prośby nic nie dały" - mówi serwisowi Pudelek jedna z osób znajdujących się wtedy w klubie.
Trzaskowski zaczął namawiać DJ-ów na zmianę muzyki, mówiąc, że "to jest jego miasto". Niestety, nic nie wskórał - w odpowiedzi usłyszał, że goście bawiący się w klubie nie mają wpływu na muzykę.
Trzaskowski skomentował całe zamieszanie na Twitterze, publikując scenę z "Love Actually" z podpisem: "Udanej niedzieli!".
Internauci i osoby publiczne nie zostawiają suchej nitki na Trzaskowskim.
"Aferę" skomentował m.in. Jan Śpiewak, pisząc, że Trzaskowski "wykorzystuje swój autorytet polityczny m.in. do walki z muzyką na imprezie".
Prezydenta Warszawy skrytykował również dziennikarz Konrad Piaseczki:
"Nie przesadzałbym z histerycznymi tonami, ale podstawowe zasady BHP i zdrowego rozsądku podpowiadają, że jeśli jesteś prezydentem stolicy, niedoszłym prezydentem kraju, chcesz być liderem ruchu politycznego, to nie angażujesz się o 1 w nocy w negocjacje dotyczące pracy didżeja" - napisał na Twitterze.
Michał Płociński z "Rzeczpospolitej":
Paweł Rybicki, publicysta salon24: