Marianna Schreiber, żona ministra PiS Łukasza Schreibera, wzięła udział w castingach do "Top Model". W tracie pierwszego odcinka przyznała, że mąż nie zgadza się z jej wizją rodziny i nie wie, że zgłosiła się do programu. Mówiła także, że nie otrzymuje wsparcia od bliskich osób, co powoduje, że przestała w siebie wierzyć. Chciała w końcu zrobić coś tylko dla siebie i tym samym podnieść swoją samoocenę. Jurorzy byli pod wrażeniem jej sylwetki i urody. Jednogłośnie uznali, że przechodzi dalej.
Marianna Schreiber: wpis na Twitterze
Jednak to nie pierwszy raz, gdy jest o niej głośno. Trzy lata temu pojawiła się w mediach za sprawą wpisu na Tweeterze, który był szeroko komentowany. Zamieściła zdjęcie dziewczyny z tęczową flagą, która siedziała w autobusem. Pod postem napisała "Won z mojego miasta". Internauci natychmiast zareagowali, zarzucając jej obrażanie niewinnych osób. Wpis szybko został skasowany, podobnie jak konto Schreiber. Jednak to nie załatwiło sprawy.
W tym samym roku Łukasz Schreiber postulował o zmianę stylu debaty publicznej. Razem z europosłem Kosmą Złotowskim stworzyli "Bydgoską deklarację przeciw mowie nienawiści", która była następstwem wydarzeń w Nakle, gdzie zniszczono drzwi ich biura napisami "Konstytucja" i "Macie krew na rękach!". Miała ona na celu respektowanie zasad wzajemnej kultury politycznej. "NIE dla wyzwisk, NIE dla poniżenia, TAK dla godności osobistej" - brzmiały hasła posłów. Działania Schreibera, w świetle wpisu jego małżonki, zostały uznane za hipokryzję. Polityk publicznie przeprosił za całą sytuację.
To jest dla mnie bardzo przykra sprawa. Moja żona to napisała, już przeprosiła. Ja również kieruję słowa ubolewania, zwłaszcza w stosunku do tej kobiety ze zdjęcia
Marianna Schreiber: kim jest
Marianna Schreiber pisze o sobie, że jest magistrem pedagogiki, nauczycielem/terapeutą oraz "przyszłą doktorantką pedagogiki". Publikuje na Instagramie odważne zdjęcia, czasami jedynie w bieliźnie. Zamieszcza też swoje przemyślenia na różne tematy. W końcu postanowiła zabrać głos, gdy na jej profilu pojawiły się komentarze internautów, przypominające o jej homofobicznym wpisie.
Won z naszego miasta! Pamiętamy
A czy ta dziewczynka, z tęczową torbą, wyjechała won z twojego miasta?
"Terapeutka" współczuję każdemu kto ma do czynienia z kimś tak mało tolerancyjnym, że nawet torba kolorowa mu przeszkadza. "Przyszła doktorantka" widać teraz każdy niezależnie od ilorazu inteligencji może dr zrobić
Do zarzutów odniosła się w relacji na Instagramie. Nagrała wideo, w którym wyjaśnia, że nie mówi się o niej prawdy. Co więcej jest jej przykro, że nikt nie zastanawia się nad tym, kim tak naprawdę jest.
Nawet się nie zastanawiacie, czy ja tak myślę, czy mam te same poglądy. Czy to, że jestem żoną ministra z PiS oznacza, że ja myślę tak samo, że mam te same poglądy? Nie, wy się nawet nad tym nie zastanawiacie. I myślę, że wcale nie chcielibyście być na moim miejscu
Dodała również, że ma wśród znajomych wiele osób LGBT i zapewnia, że zgadza się z niektórymi postulatami tego środowiska. "Oni dobrze to wiedzą, że ja w ten sposób nie myślę i tak tego nie czuję, jak zostało to napisane w internecie" - mówi na nagraniu. Zachęcała, żeby zadawać jej pytania i nie wierzyć w to, co piszą o niej media.
***








