Córka Marty i Michała Wiśniewskich podzieliła się w rozmowie z Aleksandrą Głowińską swoimi trudnymi doświadczeniami. Opowiedziała o życiu w cieniu sławnych rodziców. Wspominała, że paparazzi towarzyszyli im czasami codziennie, nawet gdy jechała do szkoły.
"Mama była osobą publiczną, jeszcze zanim się urodziliśmy. Wiedziałam to od zawsze. Od kiedy pamiętam, wiele osób podchodziło do nas, prosiło mamę o autograf albo zdjęcie. Potem to trochę ucichło, ale wciąż było obecne w naszym życiu. Pamiętam jedno ze spotkań z paparazzi. Kiedyś, jak wracaliśmy ze szkoły, przez całą drogę jechał za nami samochód. "Odprowadził nas" pod sam dom. Cały czas robił nam zdjęcia."
Rodzice zawsze byli obecni w jej życiu. Za zamkniętymi drzwiami ich domu wszystko toczyło się tak, jak w każdej innej rodzinie. Wiśniewscy mimo swoich obowiązków, mieli czas dla dzieci. Pojawiali się nawet na przedstawieniach szkolnych, a Michał wszystko uwieczniał na kamerze.
"Wpadał z kamerą i wszystko nagrywał. My mieliśmy straszny problem z publicznością. Ja płakałam przed wyjściem na scenę, a Xavier kiedyś wyszedł na nią tyłem, powiedział swoją kwestię tyłem i również tyłem do publiczności się ukłonił. Mamy to na taśmie. Do dzisiaj nie znamy przyczyny tego zachowania (śmiech). Pewnie to nagranie jest gdzieś w Internecie, bo tata wszystko wrzuca".
Fabienne (sprawdź!) zdradziła także, że to, co publikuje jej mama na Instagramie, jest wcześniej omawiane. Mandaryna szanuje decyzje swoich dzieci i nie narusza ich prywatności, jeśli nie wyrażą na to zgody. Jest jednak nadopiekuńcza. Według córki, wynika to z matczynej troski. "Nie mogłam wymarzyć sobie lepszych rodziców, ale inni ludzie potrafią być bardzo zawistni wobec nich" - dodaje.
Mimo, że w domu panowała dobra atmosfera, to poza nim 17-latka doświadczyła wielu nieprzyjemności. Szkoła była miejscem, w którym pierwszy raz spotkała się z przemocą psychiczną. Wspomina, że ludzie byli do niej negatywnie nastawieni. Patrzyli na nią przez pryzmat znanych rodziców.
"Zanim poznałam kolegów i koleżanki z klasy, na grupie szkolnej pojawiały się wyzwiska pod moim adresem. Wyzywali mnie nawet z powodu mojego imienia. Od tego się tak naprawdę to wszystko zaczęło".
Ludzie oceniali Wiśniewskich, chociaż nie mieli szansy ich poznać. Fabienne opowiada, że była dręczona i zastraszana przez rówieśników. "W szkole było bardzo dużo uczniów. Ja byłam podwójnym rocznikiem. Mieliśmy jednocześnie 10 klas pierwszych" - wyjaśnia. Niestety nauczyciele nie reagowali i nie byli dla niej wsparciem. Córka Wiśniewskich bardzo bała się mówić o tym, czego doświadcza poza domem. Była zestresowana i przestraszona.
Zaczęła opuszczać lekcje, unikała ludzi ze szkoły. Pilnowała jedynie, żeby liczba nieobecności nie przekroczyła 50 proc. To był dla niej bardzo trudny okres. Rodzice nie mieli pojęcia, z czym mierzy się ich córka, aż na jaw wyszła jej frekwencja. Wiśniewska stanęła wtedy w obronie nastolatki.
"Najpierw poszła do szkoły, żeby porozmawiać z nauczycielami, a potem wspólnie podjęłyśmy decyzję o przeniesieniu do innej placówki".
Zmiana otoczenia okazała się być strzałem w dziesiątkę. Nowi koledzy, szkoła i nauczyciele pozwolili Fabienne odetchnąć. Starają się ją poznać, nie oceniają, mają pozytywne nastawianie. Na koniec wyznała, że mama jest dla niej ogromnym wsparciem. "Każdego dnia robi wszystko, żebyśmy z moim bratem Xavierem (posłuchaj!), mieli jak najlepiej i żeby niczego nam nie brakowało".
Wiśniewski, Zamachowski, Szyc i ich patchworkowe rodziny. Komu puszczają nerwy?








