Piotr Woźniak-Starak kochał swoją posiadłość na Mazurach. Oto jak mieszkańcy Fulendy wspominają producenta
Informacja o śmierci Piotra Woźniaka-Staraka wstrząsnęła Polską 18 sierpnia 2019 roku. To właśnie wtedy doszło do tragicznego wypadku na wodach jeziora Kisajno, w pobliżu posiadłości producenta w Fuledzie. Do feralnego zdarzenia doszło, gdy w nocy Piotr pływał ze znajomą na motorówce. Choć nieznane są szczegóły wypadku, wiadomo, że producent filmowy wypadł z łodzi i wpadł do głębokiej wody. Ciało Piotra znalazły służby ratunkowe dopiero po kilku dniach, 22 sierpnia.
Piotrek uwielbiał "uciekać" z Warszawy, choćby na kilka dni, na Mazury, by odciąć się od zgiełku miasta. Jak ustalił "Fakt" producent filmowy był znany i szanowany wśród lokalnej społeczności, która do dziś ciepło go wspomina. Okazuje się, że biznesmen nie "zadzierał nosa" i chętnie pomagał mieszkańcom wsi. Posiadłość Staraków liczy około 200 hektarów ziemi. Choć teren jest pilnie strzeżony, to w lesie należącym do bliskich zmarłego, lokalna społeczność może zbierać grzyby.
Piotr zawsze był pomocny. Jak trzeba było sąsiadowi siano zwieźć z pola, to nie było żadnego problemu, znalazł się transport
Producent nie pokazywał też, że potrafi być wyjątkowo hojny. Wsparł Ochotniczą Straż Pożarną w Kamionkach i przeznaczył zawrotną kwotę 160 tysięcy złotych na zakup nowego wozu strażackiego. Woźniak-Starak chętnie udzielał się charytatywnie, o czym opowiedział w "Fakcie" sołtys wsi Kamionki, Ryszard Mazurczyk.
Zawsze na niego można było liczyć. Jak coś we wsi było potrzebne, to pomagał jak mógł. Na przykład jak trzeba było się dołożyć do paczek dla dzieci na Dzień Dziecka, czy na Mikołaja, to nie było żadnego problemu
Zobacz też:
Piotr Woźniak-Starak wywodził się z bogatej rodziny. Zostawił po sobie ogromny majątek











