Reklama
Reklama

Monika Richardson dawno nie była tak szczera. Ujawniła wielką tajemnicę

Monika Richardson (51 l.) postanowiła raz na zawsze rozprawić się z plotkami, jakoby używała wypełniaczy i botoksu. Ujawniła tajemnicę swojego młodzieńczego wyglądu i na dowód zamieściła zdjęcia.

Monika Richardson po rozstaniu ze Zbigniewem Zamachowskim rozpoczęła, po raz kolejny, nowe życie. 

Monika Richardson zmieniła swoje życie

Rozczarowana postawą TVP, która po blisko trzech dekadach, chociaż z przerwami, rozstała się z nią bez żalu, postanowiła zostać własna szefową i otworzyła z koleżanką szkołę językową. Jak ujawniła w rozmowie z Jastrząb Post, na razie wszystko układa się świetnie:

Reklama

"Nie ma problemów finansowych w mojej szkole. Żadnych! Ceny są, jakie są, one są absolutnie na średniej rynkowej. Nie jesteśmy najdroższą szkołą, nie jesteśmy najtańszą szkołą. To wszystko jest absolutnie pod kontrolą. Mamy fajny dział marketingu, dział komunikacji, fajnych, zaangażowanych ludzi. Jeszcze raz: stanowczo dementuję". 

Monika Richardson rozprawia się z plotkami

Po tym, gdy trzecie małżeństwo w życiu Moniki rozpadło się, a Zbigniew Zamachowski o tym, że już nie wróci, poinformował ją za pośrednictwem prawniczki, mogłoby się wydawać, że tego rodzaju zmartwienia powinny odbić się na twarzy Richardson. Gdy tak się nie stało, pojawiły się plotki o jej rzekomych wizytach w gabinetach medycyny estetycznej

W szczerym wpisie na Intagramie Monika wyjaśniła, że do tej pory nie było takiej potrzeby, bo z upływem czasu radzi sobie naturalnymi metodami:

"Czytam o sobie różnie, zapewne się domyślacie. Ostatnio przeczytałam, że mam „ponaciąganą twarz”. To teraz coś Wam wyznam: to prawda! Jestem po piątej sesji kobido. A czymże jest, jeśli nie naciąganiem twarzy? Oczywiście nie tylko, ale również polega na rozmasowaniu zmarszczek mimicznych. Natomiast kwasu i botoksu w mojej twarzy brak. Może dzięki kobido, nie będą mi potrzebne". 

Na dowód zamieściła zdjęcie tuż po zakończeniu japońskiego masażu, jeszcze z plastrami podtrzymującymi efekt, a potem po ich zdjęciu. Biorąc pod uwagę niedawne przejścia celebrytki, to chyba skuteczna metoda...

Monika Richardson ma za sobą ciężki czas

Aż trudno uwierzyć, że zaledwie 12 lat temu miała stabilną sytuację finansową i zawodową i mieszkała w pięknej willi na warszawskim Wilanowie zaprojektowanej dla niej przez tatę. Wszystko zmieniło się, gdy sprzątając zaśmieconą plażę w Belize zakochała się w Zbigniewie Zamachowskim. 

Po powrocie do Polski rozwodzili się w takim pośpiechu, że aktor zostawił majątek żonie i zgodził się płacić na czworo swoich dzieci 16 tysięcy złotych miesięcznie z tytułu alimentów. Monika musiała wynająć, a potem sprzedać swoją luksusową willę i przeprowadzić się z dziećmi i nowym partnerem do dużo mniejszego mieszkania na Żoliborzu. 

Mąż odwdzięczył się jej wyprowadzką z domu i zarzutami o nadopiekuńczość, wyrażonymi w wywiadzie-rzece, wydanym w formie książki „Zbyszek przez przypadki”. Kolejny związek, z Konradem Wojterkowskim zakończył się z kolei zaowalowanymi sugestiami, jakoby Monika okazała się osobą interesowną. Przy takiej kumulacji przeciwności losu gładkość twarzy celebrytki rzeczywiście może budzić zdumienie. 

Zobacz też:

Ciężkie jest życie singla. Monika Richardson nie szuka jednak desperacko miłości

Richardson przeżyła koszmar w podróży. W pewnym momencie zaczęła krzyczeć

50-letnia Monika Richardson eksponuje nogi na plaży. Zwróciła uwagę na niedoskonałości. „Cellulit”

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy