Reklama
Reklama

Michał Doleżal: Niesłychane, ile zarabia trener polskich skoczków. Ale suma!

Gdy przejmował polską kadrę skoczków, wielu zastanawiało się, czy podoła zadaniu. Michal Doleżal udowodnił, że obawy były niepotrzebne. Zawodnicy pod jego opieką osiągają sukcesy, a młodzi sportowcy dostają skrzydeł i notują niezłe wyniki. Czy za tak sumienną pracę Czech jest solidnie wynagradzany? Czy w nawale obowiązków ma czas na odpoczynek? I jak na specyfikę jego zawodu reaguje rodzina?

Niebawem minie 25 lat od jego debiutu w zawodach Pucharu Świata. Jako zawodnik nie odnosił spektakularnych sukcesów, lecz zebrał spore doświadczenie i zdecydował, że chce zająć się szkoleniem innych skoczków.

Pierwsze szlify w zawodzie zbierał jako trener czeskiej kadry B. Następnie, w latach 2016-2019, asystował szkoleniowcowi polskiej kadry skoczków Stefanowi Horngacherowi, którego ostatecznie zastąpił na stanowisku głównego trenera biało-czerwonych.

Pod jego skrzydłami wielkie sukcesy odnieśli Dawid Kubacki (zwycięstwa w letnim Grand Prix w latach 2019 i 2020 oraz w Turnieju Czterech Skoczni 2019/2020), Kamil Stoch (wygrana w cyklu Raw Air 2020 i w ostatnim Turnieju Czterech Skoczni) oraz reprezentacja Polski w skokach (trzecie miejsce w konkursie drużynowym mistrzostw świata w lotach w Planicy w grudniu 2020).

Reklama

Coraz lepiej radzą sobie też młodsi polscy skoczkowie. Dobra forma sportowców skutkuje... zwiększonym zainteresowaniem osobą Doleżala.

Nic zatem dziwnego, że kibice zaczynają dopytywać o przyszłość trenera. Jego kontrakt wygasa z końcem sezonu 2021/2022, lecz Polski Związek Narciarski nie zamierza czekać do ostatniej chwili i mówi się, że tuż po zakończeniu bieżącego sezonu mają rozpocząć się rozmowy na temat przedłużenia umowy.

A jako że pozycja Doleżala mocno poprawiła się od czasu, gdy przejmował reprezentację Polski, można przypuszczać, że ma szansę na wynegocjowanie jeszcze bardziej korzystnych dla siebie warunków.

Na obecną pensję szkoleniowca składają się niezła podstawa, dodatek marketingowy oraz dodatek za wyniki. Nigdy nie podano do wiadomości, ile konkretnie zarabia Doleżal, ale - według doniesień medialnych - miesięczna kwota wynagrodzenia ma oscylować wokół 10 tysięcy euro (ponad 44 tys. złotych).

To mniej niż miał zarabiać jego poprzednik, ale podobno więcej niż żądał sam zainteresowany.

Oprócz pensji jego i Horngachera dzieli podejście do prowadzenia drużyny. Austriak wydzielał ścisłą kadrę A, która była niemalże odcięta od świata. Były zamknięte treningi, a podczas zgrupowań skocznia była wyłączana z ogólnego użytku, nie były na nią wpuszczane żadne osoby postronne. To się sprawdzało, ale okazuje się, że nie było jedynym możliwym kluczem do sukcesu.

U Czecha sytuacja wygląda inaczej. Nie ma wyraźnych podziałów, cała trzynastka zawodników ma do dyspozycji jeden sztab. Mają ten sam sprzęt, są obserwowani przez tych samych trenerów, którzy starają się poświęcać każdemu dużo uwagi. Na tę chwilę koncept wielkiej wspólnoty sprawdza się i ma odzwierciedlenie w wynikach ekipy polskich skoczków.

"Zrobiliśmy bardzo duży postęp. Michał nie tylko kontynuuje pracę Stefana Horngachera, ale moim zdaniem uczeń przerósł mistrza" - ocenił Adam Małysz w rozmowie z TVP Sport.

Doleżal jest mocno zaangażowany w szlifowanie formy wszystkich swoich podopiecznych. Sporo pracuje, ale stara się także znaleźć jak najwięcej czasu na odpoczynek. A najlepiej relaksuje się w domu, wśród najbliższych.

Trener polskich skoczków jest szczęśliwym mężem oraz troskliwym tatą dwóch córek. Dziewczynki są bardzo przywiązane do ojca i chciałyby spędzać z nim jak najwięcej chwil. Niestety, nie jest to możliwe przez specyfikę zawodu Michała. Szczególnie młodsza córka przeżywa jego wyjazdy z domu.

"Jest właśnie w okresie zadawania pytań: dlaczego chłopaki zabierają cię tak często ze sobą? Czy nie mógłbyś wyjeżdżać trochę rzadziej? To są bardzo emocjonalne chwile, długo tłumaczę jej wtedy, że taką mam pracę. Starsza córka rozumie już trochę więcej, ale wiem, że dzieciom jest trudno, szczególnie w trakcie sezonu" - opowiadał w rozmowie z Eurosportem.

Córki oraz żona interesują się skokami i oglądają wszystkie najważniejsze turnieje. Ukochana trenera nieraz bardzo przejmuje się tym, co dzieje się na skoczni.

"Zawsze dzwonię do niej zaraz po zakończeniu konkursu, to taki nasz rytuał. Staramy się wtedy nie rozmawiać o skokach, ale wiadomo, że nie da się uniknąć całkowicie tego tematu. Pracy jest sporo, bywa nerwowo, dlatego i żona czasem pyta, dlaczego coś nie poszło. Ale to z troski" - wyjaśnił Czech.

Dodał, że przez jego pracę czasem bywa trudno w życiu prywatnym, ale jego małżonka jest bardzo tolerancyjna i wyrozumiała. Zawsze czuje jej wsparcie i zapewne to w pewnej mierze dzięki niej może odnosić sukcesy.

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy