Reklama
Reklama

Mąż "zmusił" Kotulankę do wyjazdu z kraju. Wylewała rzewne łzy aż w końcu postanowiła wrócić

Choć od śmierci Agnieszki Kotulanki – uwielbianej gwiazdy „Klanu” - minęło już 6 lat, na jaw wciąż wychodzą nieznane fakty z jej życia. Niedawno swoim wspomnieniem o niej podzielił się jej kolega po fachu, Stanisław Górka. Okazuje się, że aktorka, która pod koniec lat 80. wyjechała z Polski, wcale nie chciała opuszczać kraju, a zrobiła to tylko dlatego, że jej mąż nie czuł się w ojczyźnie szczęśliwy i uparł się, by szukać spełnienia za oceanem. „Ona wyła z rozpaczy” - twierdzi Górka.

Agnieszka Kotulanka była jeszcze studentką warszawskiej szkoły teatralnej, gdy zakochała się w młodszym o rok koledze z uczelni, Jacku Sas-Uhrynowskim. Szybko zostali parą, zamieszkali razem, a niedługo później stanęli na ślubnym kobiercu.
Aktorka wspominała po latach, że Jacek wydawał się jej idealnym kandydatem na życiowego partnera.

"Chciałam silnej ręki, kogoś zdecydowanego, kto narzuca, wymaga, egzekwuje. Było mi to potrzebne do przezwyciężania lęków. Przy Jacku wszystko wydawało się prostsze" - wyznała w rozmowie z "Sukcesem".

Reklama

Agnieszka Kotulanka zostawiła w Polsce malutką córkę

O ile po ukończeniu studiów Agnieszka nie miała najmniejszego problemu ze zdobywaniem kolejnych ról, o tyle kariera Jacka utknęła w martwym punkcie. Po występie w "C. K. Dezerterach" (w kultowej komedii Janusza Majewskiego wcielił się w Baldiniego) dostawał już tylko propozycje epizodów. Także w Teatrze Współczesnym, do zespołu którego oboje dołączyli tuż po dyplomie, Sas-Uhrynowski czuł się niedoceniany.

Poskarżył się nawet w wywiadzie, że gra głównie w scenach zbiorowych i czuje, że marnuje czas. Tymczasem Kotulanka grała główne role i cieszyła się opinią wchodzącej gwiazdy. W 1985 roku aktorska para powitała na świecie syna Michała, dwa lata później ich rodzina powiększyła się o Katarzynę. Michał był jeszcze mały, gdy Jacek postanowił wyruszyć w poszukiwaniu pracy za ocean. Żona nie chciała lecieć do Ameryki, ale on uparł się, żeby rozpocząć nowe życie i przekonał Agnieszkę, aby wybrała się z nim - jak mówił - w podróż  po szczęście.

Kotulanka i Sas-Uhrynowski polecieli do Nowego Jorku, który miał być jednie przystankiem w drodze do Kanady, gdzie zamierzali osiedlić się na stałe. Towarzyszył im syn. Niestety, dwuletnia Kasia musiała zostać w Polsce pod opieką dziadków. Miała dołączyć do rodziców i brata za jakiś czas.

Agnieszka Kotulanka była przekonana, że nigdy nie wróci z USA

Tak się złożyło, że w Nowym Jorku - gdy do miasta przybyli Agnieszka i Jacek - przebywał akurat ich przyjaciel, aktor Stanisław Górka. Spotkali się w hotelu, w którym mieszkał.

"Agnieszka pożegnała się ze mną i zaraz z piskiem opon odjechali. To był wielki krzyk na całą nowojorską ulicę. Ona tak strasznie płakała... Wręcz wyła z rozpaczy w tej taksówce. Byłem tym krzykiem sparaliżowany" - wspominał niedawno Górka na łamach "Faktu".

Aktor twierdzi, że Kotulanka cierpiała z powodu rozstania z malutką córką, ale także dlatego, że została niejako zmuszona przez ukochanego mężczyznę do rezygnacji z pracy, w której odnosiła sukces za sukcesem:

"Myślę, że płakała, że kończy karierę, zostawia przyjaciół i wszystko, co osiągnęła. Rzuciła wszystko dla rodziny, którą stawiała na pierwszym miejscu. Bała się, że wyjeżdża na zawsze" - stwierdził Stanisław Górka w rozmowie z "Faktem".

W Kanadzie Agnieszka śpiewała dla tamtejszej Polonii, a Jacek imał się różnych zajęć, by zarobić na utrzymanie rodziny: "Bardzo doskwierała mi monotonia tamtejszego życia. Kanadyjczycy nie są zbyt towarzyscy, żyją zamknięci w swoich domach. Bardzo tęskniłam za Kasią" - opowiadała aktorka "Sukcesowi".

W Kanadzie Kotulanka wytrzymała tylko dwa lata. Jej małżeństwo się rozpadło

Agnieszka Kotulanka nie spaliła za sobą mostów, gdy wyjechała z Polski. Dlatego wiedziała, że może wracać do kraju, kiedy tylko zechce i kiedy tylko będzie ją na to stać. Po raz pierwszy odwiedziła rodziców i córkę po dwóch latach. Przy okazji wystąpiła z recitalem na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu i - czego w ogóle się nie spodziewała - odniosła niebywały sukces. 

"To była osoba niezwykle muzykalna. Miała przepiękny sopran, taki czyściutki jak najszlachetniejszy dzwoneczek. Bardzo delikatny, że aż się miało ciarki, jak śpiewała" - twierdzi Stanisław Górka, który na początku lat 80. zatrudnił Kotulankę w swym Teatrze Pod Górkę i powierzył jej rolę Matki Boskiej w "Pastorałce" Leona Schillera.

Po koncercie we Wrocławiu Agnieszka podjęła decyzję o powrocie do kraju: "Zrozumiałam, że tylko tu jestem na swoim miejscu" - wspominała w wywiadzie dla "Sukcesu", dodając, że tak naprawdę postanowiła wrócić, bo jej małżeństwo z Jackiem nie układało się w Kanadzie najlepiej.

Kotulanka odeszła od męża po 12 latach wspólnej drogi przez życie. Po rozwodzie z Sas-Uhrynowskim (oficjalnie ich małżeństwo zakończyło się w 1992 roku) samotnie wychowywała dzieci. Musiała też mierzyć się z problemami finansowymi, bo reżyserzy o niej zapomnieli i nie grała już tak dużo, jak przed wylotem za ocean. Aktorka przez pewien czas tułała się z Michałem i Kasią po wynajmowanych mieszkaniach, doszło do tego, że musiała zarabiać na czynsz, sprzedając wydziergane własnoręcznie na drutach swetry.

Los uśmiechnął się do niej dopiero w 1997 roku, gdy twórcy "Klanu" zaproponowali jej rolę Krystyny Lubicz. W tym samym czasie znalazła też miłość. Niestety, związek z Pawłem Wawrzeckim nie był udany i przysporzył jej masę kłopotów.

Taki los czekał gwiazdę "Klanu" po powrocie

Kotulanka miała już za sobą pierwsze miesiące pracy na planie "Klanu", gdy Stanisław Górka zaproponował jej, by wróciła na scenę, którą kierował. Zgodziła się, ale wystąpiła w "Pastorałce" tylko jednego wieczoru.

"Zagrała, ale następnego dnia powiedziała: »Słuchaj, ja już nie mam takiej formy wokalnej jak kiedyś, ochrypłam po spektaklu. Nie mogę dłużej tego grać, by nie stracić głosu«. Powiedziałem jej, by się nie przejmowała i pilnowała tego »Klanu«, bo to tam ma życiową rolę, a ja obsadzę za nią kogoś innego. Tak się też stało" - opowiadał Górka po latach w rozmowie z "Faktem".

Agnieszka Kotulanka, niestety, nie udźwignęła problemów, które "zafundował" jej los. Nie jest tajemnicą, że chorowała i, choć próbowała uporać się z wyniszczającym jej zdrowie i psychikę nałogiem, długo nie potrafiła wyrwać się z jego szponów. Gdy zaczęła wreszcie wychodzić na prostą, doznała wylewu krwi do mózgu i zmarła. Odeszła 20 lutego 2018 roku.

Jacek Sas-Uhrynowski wrócił do Polski kilka lat po Agnieszce. Nie wrócił natomiast do zawodu aktora. Rola Baldiniego w "Złocie dezerterów", czyli nakręconej w 1998 roku kontynuacji "C. K. Dezerterów", była ostatnią w jego dorobku. Były mąż Kotulanki założył nową rodzinę. Z żoną Barbarą otworzył w Warszawie kilka restauracji.

Źródła:

  1. Artykuł "Wyła z rozpaczy w taksówce", "Na żywo", kwiecień 2023.
  2. Artykuł "Jak wiele można poświęcić", "Dobry Tydzień", wrzesień 2021.
  3. Wywiad ze S. Górką, "Fakt", luty 2023. 
  4. Wywiad z A. Kotulanką, "Sukces", czerwiec 2000.

Zobacz też:

Kotulanka przez lata była "tą drugą". To złamało jej życie

"Klan" znika z ramówki. Takich problemów jeszcze nie mieli

Stockinger wspomina Kotulankę. Taka była naprawdę

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Kotulanka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy