Niedawno Marzena Rogalska podczas prowadzenia porannego programu "Pytanie na śniadanie" przeżyła prawdziwie dramatyczne chwile. Zaproszony do studia iluzjonista o pseudonimie Pan Ząbek namówił dziennikarkę do udziału w sztuczce zwanej rosyjską ruletką. Ustawił na stole papierowe torby, w jednej z ukrywając gwóźdź. Poprosił, by Marzena uderzyła dłonią w wybraną przez siebie torebkę. Wierząc, że gość nie narazi jej na utratę zdrowia, a całość to tylko iluzja, z chęcią zgodziła się... Ale w jednej sekundzie odczuła potworny ból! Gwóźdź utkwił w jej dłoni, polała się krew i łzy.
Dziennikarka natychmiast została przewieziona do szpitala. Rana okazała się na tyle poważna, że musiała spędzić na ostrym dyżurze kilka godzin. Jej dłonią na szczęście zajął się bardzo dobry chirurg.
W internecie rozgorzała dyskusja i pojawiła się teoria sugerująca mistyfikację: to, co wydarzyło się na wizji, miało być wyreżyserowane, by uatrakcyjnić program. Szybko okazało się, że na cierpieniu dziennikarki kapitał próbował zbić gość programu śniadaniowego.
"Powoli dochodzę do siebie, jestem w trakcie leczenia. Ten wypadek naprawdę miał miejsce!" - przerwała spekulacje poszkodowana. "Mam opatrzoną rękę. Jest to rana kłuta, nieszyta. Dostałam antybiotyk i zastrzyk przeciwko tężcowi. Ruszam palcami. Potrzebuję teraz spokoju i dlatego proszę o uszanowanie mojej prywatności poprzez powstrzymanie się od dowcipnych komentarzy" - pisała już odpoczywając w domu.
"Nie rozumiem postawy Pana Ząbka, który stara się chronić swój wizerunek moim kosztem, nie mówiąc, jak doszło do wypadku i pozwalając snuć domysły!".
Ale nie na darmo zapracowała na olbrzymią sympatię widzów. Mimo urazu kilka dni później poprowadziła długo wyczekiwaną przez nich 18. Mazurską Noc Kabaretową. Wystąpiła na scenie u boku świetnych artystów. Zabandażowana dłoń jednak nie pozostawia wątpliwości. Czyjaś niefrasobliwość wiele ją kosztowała...
Zobacz również:











