Martyna Wojciechowska długo nie mogła znaleźć mężczyzny, który podbiłby jej serce. Najbliższa tego była za czasów z Jerzym Błaszczykiem, ojcem jej jedynej córki Marysi. Z czasem zrozumieli, że nie są dla siebie stworzeni, jednak pozostali przyjaciółmi i zgodnie dzielili się opieką nad córką aż do śmierci Błaszczyka w 2016 roku. W maju 2018 roku fotoreporterzy wyśledzili podróżniczkę w towarzystwie Przemysława Kossakowskiego w knajpce na warszawskim Żoliborzu. Początkowo wydawało się, że może to być znajomość zawodowa, jednak w sierpniu tego samego roku, gdy Wojciechowska oficjalnie nazwała Kossakowskiego swoim chłopakiem, stało się jasne, że to coś poważnego. Podróżniczka od wielu lat nie użyła takiego sformułowania wobec żadnego mężczyzny.
Z czasem zaczęli pomieszkiwać u siebie i przedstawili się nawzajem swoim mamom. Kossakowski zyskał też aprobatę córki Wojciechowskiej i pojawiły się pierwsze plotki o ślubie. Martyna była go już dwukrotnie bliska, jednak kończyło się odwołaniem ceremonii w ostatniej chwili. Przemek był raz żonaty z kobietą, której tożsamość do tej pory udało mu się utrzymać w tajemnicy. Nie ma dzieci i, jak wielokrotnie deklarował w wywiadach, w ogóle nie czuje takiej potrzeby.
O zaręczynach Martyna wygadała się przypadkiem. Kiedy użyła słowa „narzeczony” w oodniesieniu do Przemka trzykrotnie w jednym krótkim wpisie na Instagramie, było jasne, że to się musi skończyć ślubem.
Krótkie małżeństwo
Rzeczywiście tak się stało, jednak to, co wydarzyło się później sprawiło, że wiele osób przecierało oczy ze zdumienia. Wiosną tego roku wypłynęła informacja o zerwaniu Wojciechowskiej i Kossakowskiego, jednak doszło do niego dużo wcześniej. Jak dała do zrozumienia podróżniczka, po trzech latach związku i trzech miesiącach małżeństwa Przemek doszedł do wniosku, że jednak nie są dla siebie stworzeni. Biorąc pod uwagę, że sekretny ślub pary odbył się prawdopodobnie w październiku zeszłego roku, to, według pobieżnych obliczeń, rozstanie musiało nastąpić na początku tego roku. Ujawnienie prawdy o rozstaniu było równoznaczne z degradacją Kossakowskiego z pozycji budzącego sympatię podróżnika do grona najbardziej nielubianych celebrytów. Zwłaszcza że, jak dała do zrozumienia podróżniczka, to on podjął decyzję o zakończeniu związku:
Nie ja zmieniłam zdanie, byłam zaskoczona, ale nie mam na to wpływu.
Cała Polska współczuła Martynie. Biorąc pod uwagę ostrożność, jaką zawsze wykazywała w relacjach uczuciowych, zawód, który ją spotkał, wydaje się jeszcze większy. Pojawiły się nawet wątpliwości, czy zdoła jeszcze kiedykolwiek zaufać jakiemuś mężczyźnie. Po miesiącach żałoby po brutalnie zerwanej miłości, Wojciechowska postanowiła wziąć się w garść. Zaczęła od wyprowadzki z mieszkania, które przywoływało złe wspomnienia. Podróżniczka i jej córka już urządziły się w nowym apartamencie, co zdecydowanie wpłynęło na poziom rodzinnego optymizmu. Jak ujawnia Wojciechowska w rozmowie z tygodnikiem „Na żywo”:
Nie mam w naturze tego, żeby siedzieć i roztrząsać. Nie znaczy to, że nie rozmyślam i nie płaczę. Ale mam w sobie wiarę, ze mam tę moc!
Zobacz też:
Wnuczka Millera ostro o celebrytach negujących szczepienia
Kirsten Dunst mogła stracić rolę w hitowym filmie. Powód zaskakuje
Wykryto nowy wariant koronawirusa. "Ogromna liczba kolców"





***








