5 kwietnia krótko przed godziną 17. zmarł słynny polski artysta Krzysztof Krawczyk. Zaledwie dwa dni wcześniej został wypisany ze szpitala, dokąd trafił z powodu zakażenia koronawirusem. Niestety, w Wielkanocny Poniedziałek stan piosenkarza uległ gwałtownemu pogorszeniu. Trafił na oddział Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi, jednak mimo wysiłków lekarzy, nie udało się go uratować. Jak wyraźnie podkreśliła wdowa, Ewa Krawczyk, bezpośrednią przyczyną śmierci artysty nie był Covid-19, lecz choroby współistniejące. Nie jest tajemnicą, że Krzysztof Krawczyk nie cieszył się żelaznym zdrowiem. W 2005 roku przebył operację wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego. Potem, na wyraźne polecenie lekarzy przeszedł na ścisłą dietę, żeby zrzucić kilkadziesiąt kilogramów. Cierpiał także na problemy kardiologiczne. Kilka razy prosto ze sceny trafił do szpitala z powodu zasłabnięcia.
Przed marcową i kwietniową hospitalizacją czuł się jednak na tyle dobrze, by planować powrót do studia i nagranie nowej płyty. Bliski przyjaciel artysty jeszcze z czasów Trubadurów (sprawdź!), Marian Lichtman wciąż nie może uwierzyć, że do tego nie dojdzie.
Marian Lichtman opłakuje Krzysztofa Krawczyka
8 września, z okazji 75. urodzin Krzysztofa Krawczyka odwiedził wraz z jedynym synem artysty grób na cmentarzu w Grotnikach. Jak ujawnił w rozmowie z „Faktem” ma żal do przyjaciela o to, że odszedł przedwcześnie. Przecież jego urodziny zawsze były radosnym wydarzeniem:
Jeśli nie graliśmy akurat koncertów to się zawsze zwoływaliśmy, była gitara, śpiewy, no i u Krzysztofa zawsze jadło się dużo, aż czasami bałem się przyjść, bo w pewnym wieku to niebezpieczne. On był strasznie gościnny, wszystkich chciał ugościć, coś dać, obdarować. A stoły się uginały, kaczki, golonki. U Krzysztofa zawsze były wyjątkowe urodziny, było pięknie, sypało się kawałami, mówiło się o przeżyciach, planach. Dużo się mówiło o muzyce i się jej słuchało. One były nie tylko piękne, ale i owocne. Nigdy się nie nudziliśmy. Te urodziny miały być inne, odszedł, a tak się nie umawialiśmy z Krzysztofem.
Marian Lichtman i koledzy z zespołu Trubadurzy uczcili niedawno pamięć Krzysztofa Krawczyka na 58. Krajowym Festiwalem Polskiej Piosenki w Opolu. Skończyło się owacjami na stojąco. Jak po występie wyznał Lichtman:
Ten koncert był bardzo potrzebny. Krzysztof patrzył na nas z góry i czuliśmy się jakby on był razem z nami.





***