Makłowicz otwarcie to wyznał w sprawie swojego pochodzenia. Takie ma korzenie
Robert Makłowicz wychowywał się w domu pełnym kobiet. Ojciec marynarz ciągle był na morzu... Uwielbiany kucharz i showman uważa, że szczęśliwe dzieciństwo to "posag" na całe życie. O dzieciństwie spędzonym w Myślenicach zdecydował się opowiedzieć dopiero niedawno. Mało kto wie, po kim odziedziczył pogodę ducha, "gen" radości i umiejętność cieszenia się nawet z małych rzeczy.
Robert Makłowicz nie kryje, że najcenniejsze przepisy kulinarne poznał dzięki swoim babciom.
"Jedna była Węgierką, druga Austriaczką. Zostały mi po nich receptury na dziesiątki potraw" - opowiadał podczas spotkania z członkami Stowarzyszenia Twoje Korzenie, a przy okazji zdradził, że w jego żyłach płynie też ormiańska krew.
"Moim ormiańskim przodkom zawdzięczam niski wzrost i duży nos" - wyznał w swoim stylu gwiazdor.
Zobacz też: Rusowicz przekazała wieści ws. Marka Piekarczyka. Prosi ludzi już tylko o jedno
Robert Makłowicz często podkreśla w wywiadach, że to, jaki jest, zawdzięcza kobietom.
"Tata marynarz rzadko bywał w domu, więc miałam wokół siebie głównie kobiety - mama, babcia, niania. I to ta niania była dla mnie kimś wyjątkowym" - opowiadał autorce książki "Męskie gadanie".
Ukochana opiekunka Roberta była - na długo przed tym, jak on pojawił się na świecie - służącą jego dziadków. Po 1945 roku założyła własną rodzinę, ale wciąż przychodziła do Makłowiczów i pomagała im w prowadzeniu domu.
"Zwracała się do mojej babci 'pani doktorowo', dla mnie to było komiczne" - powiedział kucharz w cytowanej już rozmowie.
Robert pamięta ze swych "szczenięcych" lat przede wszystkim to, że ciągle się śmiał, cały czas był radosny.
"Sporą część dzieciństwa spędziłem w Myślenicach pod Krakowem. To było miejsce, w którym zderzały się dwa światy. Z jednej strony wioska z tradycyjnymi chałupami, oborami, piecami do wędzenia śliwek. Z drugiej strony miastowi, którzy budowali tam letnie domki, dacze" - wspominał na kartach "Męskiego gadania".
Pytany, kto wnosił do jego życia najwięcej radości, Robert Makłowicz bez wahania mówi, że mama.
"Była wspaniałą, pogodną kobietą, zawsze dowcipną, pełną energii. Także babunia, mimo że była sama, bo dziadka zabili w Auschwitz, nigdy nie straciła pogody ducha" - wyznał w wywiadzie dla "Zwierciadła".
"Szczęśliwe dzieciństwo to posag na całe życie" - dodał.
Kucharzowi i podróżnikowi w pamięci zapisało się tylko jedno smutne zdarzenie. Miał nie więcej niż pięć lat, gdy koledzy z podwórka namówili go, żeby zakopał w ogrodzie swoje samochodziki.
"Powiedzieli mi, że jeśli to zrobię, to po jakimś czasie wyrośnie ich więcej, jakbyśmy sadzili ziarno. Oczywiście uwierzyłem im, zakopałem te samochodziki, a oni, kiedy tylko się odwróciłem, wykopali je i podzielili się nimi między sobą" - opowiadał w "Męskim gadaniu".
"Dla mnie, jako dziecka, było to ogromne rozczarowanie..." - stwierdził, dodając, że właśnie wtedy po raz pierwszy i ostatni płakał z żalu.
Czytaj też:
To miała być zwykła wizyta na siłowni. Do dziś żałuje, że tam poszedł
Od trzydziestu lat jest żoną Makłowicza. Oto, co wiadomo o tajemniczej Agnieszce
Nowe doniesienia o Makłowiczu i Herbuś. W tle historia miłosna
Źródła:
1. Rozmowa z R. Makłowiczem w książce "Męskie gadanie", wyd. 2024
2. Relacja ze spotkania R. Makłowicza z członkami Stowarzyszenia Twoje Korzenie, wyborcza.pl (październik 2017)
3. Wywiady z R. Makłowiczem: "Tygodnik Powszechny" (kwiecień 2024), "Zwierciadło" (grudzień 2024)