Reklama
Reklama

Majka Jeżowska nie posiada się ze szczęścia! Rodzina się powiększy!

Choć jej dwa małżeństwa się rozpadły, Majka Jeżowska (59 l.) nigdy nie straciła wiary w miłość. Z porażek wyciąga wnioski i zawsze walczy o siebie. Teraz cieszy się szczęściem syna, a przyszłą synową wprost uwielbia. Liczy, że w niedługim czasie zostanie babcią.

Wierni fani dziś na pani koncerty przyprowadzają swoje dzieci... 

Rzeczywiście! Miarą sukcesu był mój tegoroczny koncert na festiwalu Pol’And’Rock w Kostrzynie nad Odrą - prawie 100 tysięcy osób! Ludzie przyszli trochę z sentymentu i myśleli, że ujrzą "starszą panią" z kokardką we włosach, w tiulowej spódniczce, którą znali z dzieciństwa. Tymczasem zobaczyli rockowy zespół z energiczną wokalistką biegającą po scenie (sprawdź!). 

Reklama

W życiu prywatnym nie omijały pani porażki. Dwa małżeństwa zakończyły się rozwodem. 

Mimo to nigdy nie straciłam wiary w miłość. Kocham i jestem kochana. Kiedyś mówiło się, że największym sukcesem kobiety jest wyjście za mąż. Zrobiłam to dość wcześnie i szybko zostałam mamą. Moje pierwsze małżeństwo trwało tylko rok. Dzieliła nas spora różnica wieku i z czasem uznałam, że to nie jest mężczyzna dla mnie. Poza tym podniósł na mnie rękę, więc doszłam do wniosku, że czas uciekać. Nie chciałam być ofiarą. Trudno powiedzieć, że to był błąd młodości. Tak się ułożyło i potem musiałam ponosić konsekwencje swoich wyborów. Nic nie jest nam dane na zawsze. 

A drugie małżeństwo, z Tomem?

Pewnie trwałoby dłużej, gdyby nie fakt, że nie czułam się w pełni spełniona zawodowo i... przyjechałam do Polski. Postawiłam na siebie i na nową miłość, którą znalazłam w kraju. I znowu wszystko zdarzyło się po coś. Gdybym nie wróciła do ojczyzny, nie zrealizowałabym wielu projektów. 

Syn też chciał wrócić do Polski?

Oczywiście. Jest osobą, która odnajduje się w różnych miejscach na ziemi. Dzięki temu, że w Stanach ukończył szkoły, świetnie mówi w dwóch językach i czasami nawet myśli po amerykańsku.

***
Czytaj więcej na kolejnej stronie:

Wojtek nie poszedł w ślady sławnej mamy...

Ma bardzo dużo talentów i dobre serce. Skończył psychologię, posiada doskonały słuch, gra na gitarze, na perkusji. Jest wrażliwy na sztukę, muzykę a zwłaszcza kino. Po studiach przez kilka lat pracował w TVN24. Tam nauczył się produkcji reklam, filmów. Jakiś czas temu założył własną firmę, Black Rabbit. Teraz wybieramy się razem w podróż do Japonii. On jedzie tam zawodowo, a ja jako turystka.

Podobno razem z Wami wybiera się też dziewczyna pani syna...

Tak, moja przyszła synowa - mam nadzieję. Bardzo ją lubię. Zawsze dobrze "dogadywałam" się z dziewczynami Wojtka, ale Zosia to chyba ta jedyna. Jest wyjątkowo ciepłą i kreatywną kobietą. Taka szalona, hippisowska dusza, chociaż ma dopiero 30 lat. Jest też niezwykle rodzinna, co szczególnie mi się w niej podoba. Mamy wspólny język, chętnie spędzamy ze sobą czas. Pomagała mi zaprojektować i wykonać kreację na festiwal w Opolu i w Kostrzynie. Może kiedyś stworzymy razem pokaz mody albo linię ubrań? 

Wojciech niebawem założy rodzinę. Widzi się pani w roli babci?

Tak, ale raczej nie na pełny etat. Mam koleżanki, które są młodsze ode mnie, i bardzo chwalą sobie to, że zostały babciami. Na pewno można stracić głowę dla wnuka. Myślę jednak, że dopóki jesteśmy aktywne zawodowo i mamy zainteresowania, to nie powinnyśmy z tego rezygnować. Mam nadzieję, że nadal będę występować na scenie, kiedy na świecie pojawi się mój wnuk albo wnuczka (śmiech). 

Co uważa pani za swoje życiowe osiągnięcie, a czego pani żałuje?

Dumna jestem z tego, że zrobiłam prawo jazdy, chociaż wydawało mi się, że się do tego kompletnie nie nadaję. Rodzice nie mieli samochodu. Mama wmawiała tacie, że jest zbyt nerwowy, by prowadzić. Mieszkaliśmy w małej miejscowości, gdzie praktycznie wszędzie można było dotrzeć pieszo. Sądziłam, że w ten sposób będę sobie radzić przez całe życie (śmiech). Gdy opowiadam o przykrych sytuacjach, które mnie spotkały, to robię to z uśmiechem. Wiele osób się dziwi. Ja jednak sądzę, że to, co się w danym czasie wydarzyło, sprawiło, że jestem teraz w innym punkcie i tak musiało być. Z trudnych doświadczeń wyciągam wnioski. Zawsze można się podnieść i powalczyć o siebie. Niczego nie żałuję. 

Co według pani jest najważniejsze w życiu? 

Z całą pewnością nie da się tego określić jednym słowem. Przez życie idę z uśmiechem Majka Jeżowska Są sytuacje weryfikujące naszą hierarchię wartości. Czasami rodzina bardzo nas potrzebuje i wtedy praca schodzi na drugi plan. Zdarzają też chwile, gdy możemy i powinniśmy poświęcić się pasjom. Kiedy indziej trzeba zapomnieć o sobie i stanąć odważnie w obronie słabszych. Wierzę w harmonię w życiu i w naturze. Lubię równowagę i symetrię, ale uwielbiam też spontaniczne szaleństwa. Gdy czegoś mi brakuje, staram się to znaleźć. Moja familia jest w tej chwili mała. Rodzice nie żyją, siostra mieszka w Nowym Sączu, syn jeździ po świecie. Mam ich oczywiście głęboko w sercu, ale bliscy nie otaczają mnie na co dzień. Nie siadamy rano do wspólnego śniadania. Dlatego myślę, że najważniejsze, to być uczciwym i pełnym empatii dla bliźnich. Każda osoba otwarta na drugiego człowieka z całą pewnością zna wartość słowa rodzina i umie znaleźć harmonię między wszystkimi elementami życia - drogimi ludźmi, pracą i swoimi pasjami.

***
Zobacz więcej materiałów wideo: 

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Majka Jeżowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy