Leszek Lichota jako prof. Wilczur. Fani byli bezlitośni
Leszek Lichota, który zdobył sympatię widzów rolami w "Na Wspólnej" czy "Watasze", podjął się nie lada misji. W końcu "Znachor" w reż. Jerzego Hoffmana to jeden z najulubieńszych filmów w historii polskiego kina. Miliony Polek i Polaków muszą go zobaczyć co roku.
Nie dziwne więc, że kiedy Netflix odkrył swoje karty i ujawnił, że pracuje nad nową wersją klasyka, w całym kraju odezwały się głosy wzburzenia. Lichota miał świadomość tego, jak ważnym dla Polek i Polaków jest ten film. "Jestem z pokolenia, które wyrosło na historii profesora Wilczura. Bardzo się cieszę, że mogłem wcielić się w tak istotną postać dla polskiej kultury. Filmy kostiumowe są zawsze wyzwaniem, ale myślę, że reżyser i cała ekipa wspaniale odzwierciedlili estetykę lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Świata, w którym liczył się honor, etos pracy, empatia i romantyczna miłość" - powiedział dla netflix.pl.
I choć Lichotę fani oskarżali o targanie się na "świętość", on nie zamierzał z angażu rezygnować. Mało tego - zrobił wręcz odwrotnie... Zaangażował się na 100% i przeszedł wielką przemianę.
Lichota poświęcił się dla roli. "Nie powiem, żeby to było najprzyjemniejsze"
Lichota miesiącami przygotowywał się do roli Wilczura w nowym wydaniu "Znachora" (reż. Michał Gazda). "Mieliśmy okazję zmierzyć się z tą legendą. Co było niewątpliwie wielkim reżyserskim przywilejem, ale też nie ukrywajmy, twórczą obawą. Igraliśmy przecież z narodowym wzorcem melodramatu" - mówił Gazda w rozmowie z serwisem about.netflix.com.
Lichota nie ukrywa, że metamorfoza, którą musiał przejść, nie była dla niego najprzyjemniejszym zadaniem. Na prawdziwą transformację Lichota miał kilka miesięcy. I udało mu się osiągnąć, co zamierzał.
Schudłem w tym czasie dziesięć kilogramów. Nie powiem, żeby to było najprzyjemniejsze zadanie, bo ja nie znoszę chodzić na siłownię. Ale znam już swój organizm na tyle, że wiedziałem, jaką dietę zastosować, żeby taka zmiana była możliwa do osiągnięcia w stosunkowo krótkim czasie
Innym kluczowym elementem, który uległ wielkiej zmianie, był... zarost. Lichota musiał zapuścić gęstą i długą brodę. "Wysiłek aktora włożony w tę przemianę był ogromny, współpraca z nim przebiegała niezwykle pomyślnie, więc wszyscy mieliśmy ogromną radość i satysfakcję, patrząc na efekt tych naszych wspólnych starań" - podkreśliła charakteryzatorka Ewa Szwed w rozmowie z serwisem Plejada.
Zobacz także:








