Ledwo co wyruszył w kosmos, a tu takie słowa matki Uznańskiego. Otwarcie wspomniała o pożegnaniu
Nie milkną echa niezwykłego wyczynu Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego. Kilkanaście godzin temu, jako pierwszy Polak w historii Polski wyruszył na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Teraz głos w sprawie lotu kosmonauty zabrała jego mama - Maja Marquardt-Uznańska. Kobieta, z łamiącym głosem wspomniała o pożegnaniu z synem.
25 czerwca 2025 roku to z pewnością niezwykle ważna data dla wszystkich Polaków. To tego dnia, o godzinie 8:32, Sławosz Uznański-Wiśniewski jako drugi Polak w historii poleciał w kosmos. Z kolei jako pierwszy z naszej ojczyzny znajdzie się na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jego niezwykły wyczyn nie umknął opinii publicznej, lecz także najbliższym członkom rodziny. Kilkanaście godzin temu, głos w sprawie zabrała jego mama - Maja Marquardt-Uznańska. W rozmowie z portalem TuOława, dobitnie przyznała, że czuje niesamowitą dumę z wyczynu syna.
"Jestem przede wszystkim dumna. Mam satysfakcję, że wychowanie syna i cały trud dały mu tę możliwość (...) Woziłam go na żagle nad Zegrze - 180 km w jedną stronę. Na narty, na zawody. Uczyłam go historii, dawałam odpowiednie książki. Dziś jest bardzo wrażliwy na krzywdę ludzką, pomocny. Po prostu taki jest" - opowiadała.
Kobieta podkreśliła, iż mimo wielu opóźnień, impreza pożegnalna Sławosza wywołała wiele emocji. Na Florydę przyjechała grupa 80 osób, którzy starali się dać mu maksymalne wsparcie.
"To była jakby impreza pożegnalna wszystkich trzech astronautów. Oni stali na scenie, a każdy kraj przygotował coś wyjątkowego. Ale to, co zrobili Polacy, to było mistrzostwo świata. Zaśpiewali piosenkę z Męskiego Grania, zmieniając słowa, by pasowały do tej chwili. Sławosz się wtedy wzruszył. On jest bardzo wrażliwy. Może nie rozpłacze się, ale łezka się zakręciła..." - dodała.
W dalszej części wywiadu, Marquardt-Uznańska wyjawiła, iż ostatnie spotkanie na ziemi z synem nie miało charakteru pożegnalnego. Jak sama podkreśliła, nie było tu mowy o czułych gestach.
"Ciekawe pytanie, bo... myśmy się nigdy nie pożegnali (...) Rozmawiamy, oczywiście życzę mu szczęśliwej podróży, ale... żegnania się nie było" - wyznała.
Kobieta stwierdziła, że publicznie stara się trzymać emocje na wodzy. Mimo że zachowuje opanowanie, w zaciszu domowym pozwala sobie na pojedyncze łzy. Jako oddana mama przeżywa każdy moment kosmicznej podróży syna.
"'Trzymaj się Sławoszku!' albo 'Dbaj o siebie!' - to zawsze mu mówiłam. Nie jestem zwolenniczką patetycznych pożegnań... Choć przyznam się, że trochę w domu popłakuję. Obiecałam sobie, że lepiej w domu. Tam, przy nim, już nie będę płakać. Ostatnią rzeczą, której Sławosz potrzebuje, to płacząca matka" - podsumowała.
Zobacz też:
Żona Uznańskiego przerwała milczenie. Wyznała prawdę o ich małżeństwie
Pilne wieści od Anity Werner nadeszły w środowe południe. Poruszenie na cały kraj