Reklama
Reklama

Krzysztof Stelmaszyk broni żony po skandalu w Teatrze Studio

W Teatrze Studio doszło do skandalu. Sprawą zajęła się policja. Czy winę ponoszą Agnieszka Glińska (48 l.) i Krzysztof Stelmaszyk (56 l.)?

Ostatnio aktorowi sen z oczu spędza konflikt jego ukochanej z przełożonym.

Współpraca Agnieszki Glińskiej, byłej dyrektor artystycznej Teatru Studio, z tamtejszym dyrektorem naczelnym Romanem Osadnikiem od dłuższego czasu nie układała się najlepiej. 

Miarka przebrała się w październiku, kiedy Osadnik odwołał premierę spektaklu "Cwaniary" w reżyserii Glińskiej, jako powód podając jej przedłużające się zwolnienie lekarskie. 

W związku z tym Agnieszka w grudniu złożyła wymówienie (Krzysztof cały czas występuje na deskach teatru). 

Reklama

W rozmowie z "Na Żywo" Stelmaszyk broni partnerki. 


Czytaj dalej na następnej stronie

- To wrażliwa kobieta, która padła ofiarą mobbingu w białych rękawiczkach - twierdzi aktor. 

Zdaniem Stelmaszyka, dla dyrektora Osadnika ważniejszy od wystawianych spektakli jest bar w teatrze. 

A Teatr Studio to przecież ważna placówka kulturalna, która mieści się w Pałacu Kultury, w samym sercu stolicy. 

- Dyrektor ponad kulturę stawia działalność komercyjną. Gdy graliśmy "Oniegina", musiałem w czasie spektaklu schodzić do baru w kostiumie i prosić o ciszę. To dla nas aktorów jest uwłaczające - wspomina oburzony. 

Kiedy więc w sylwestra 2015 r. doszło do incydentu, podejrzenia od razu padły na Agnieszkę i Krzysztofa. 

Ktoś pomalował czerwonym sprayem jeden z gabinetów w teatrze. 



Czytaj dalej na następnej stronie

Niedługo potem w internecie pojawił się filmik, w którym zamaskowana para pisze na ścianie hasła: "Happy New Year", "Karma wraca" oraz słowa Alberta Einsteina: "Aby zapewnić sobie przychylność ludzi, lepiej zaoferować im coś dla żołądków niż dla umysłów". 

Teatr oszacował straty na 3500 zł, a policja wszczęła postępowanie z art. 288 o zniszczenie mienia, za co grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. 

- Będą przesłuchiwani świadkowie, o nazwiskach nie mogę mówić - poinformował kom. Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Policji Warszawa I. 


Czytaj dalej na następnej stronie

- Niech przyjedzie policja i przetrząśnie dokumenty w teatrze. Jak pójdę do więzienia, to może ktoś usłyszy, co się tam dzieje - twierdzi zbulwersowany Stelmaszyk. 

- Jeśli zrobiła to Agnieszka, to w czasie, kiedy była tam jeszcze dyrektorem artystycznym - wyjaśnia. 

Para może mieć teraz kłopoty z prawem, więc wzajemnie się wspiera.

- Nie poddajemy się. Wraz z zespołem będziemy walczyć do końca - kwituje aktor.

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Stelmaszyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama