Krystyna Loska nigdy nie kryła, że z TVP odeszła na własną prośbę i na własnych warunkach. W jednym z wywiadów stwierdziła, że jest chyba jedyną spikerką ze starej gwardii, której nie wyrzucono z pracy... Inna sprawa, że gdy zdecydowała się przejść na emeryturę, nikt nie starał się jej zatrzymać, bo na Woronicza nastała akurat era "pampersów", dla których była jedynie... symbolem minionej bezpowrotnie epoki.
"Nie podobało mi się zarozumialstwo niektórych ludzi, którzy jeszcze świata nie poznali, a już byli tak pewni siebie. Pomyślałam, że szkoda mojego czasu, żeby się z nimi mocować" - wyznała na łamach książki "Prezenterki" w rozmowie z Aleksandrą Szarłat, wspominając moment, gdy rządy w TVP objął Wiesław Walendziak, a szefem telewizyjnej jedynki został Maciej Pawlicki.
"Pampersi", bo tak nazywano ekipę młodych działaczy i dziennikarzy katolickich, którzy w TVP pojawili się wraz z Walendziakiem, chcieli przekształcić telewizję w strefę wolną od ludzi o postkomunistycznym rodowodzie.
Krystyna Loska, która przecież zaczynała karierę w czasach, gdy Polską rządził towarzysz Władysław Gomułka, potem była ulubienicą Edwarda Gierka, a w końcu jako jedna z niewielu prezenterek przeszła tzw. weryfikację po wprowadzeniu stanu wojennego, była "pampersom"... solą w oku.
Żaden z nich nie miał jednak pomysłu, co zrobić, by zniknęła z wizji i - co ważniejsze - by widzowie tego nie zauważyli. Nie chciano jej tak po prostu zwolnić, bo była ulubienicą milionów Polaków, którzy traktowali ją jak członka swoich rodzin, bo przecież przez ponad trzy dekady regularnie gościła w ich domach!
Podobno dyrektor Programu 1 Maciej Pawlicki otworzył w swoim gabinecie szampana, gdy dowiedział się, że Krystyna Loska po jednej z rozmów z nim złożyła wypowiedzenie.
"Tak, po rozmowie z Pawlickim poszłam do działu kadr, poprosiłam o przygotowanie moich dokumentów i po prostu stamtąd wyszłam" - potwierdza legendarna spikerka.

Krystyna Loska dopiero niedawno zdecydowała się zdradzić ze szczegółami kulisy swojego rozstania z firmą, w której przepracowała 35 lat. Wyznała w wywiadzie, że wszystkiemu winne były pomysły "pampersów". Nie podobał się jej zwłaszcza jeden z nich - pomysł, by w każdym studiu znajdował się teleprompter.
Dla niej - osoby, która przez całe życie uczyła się zapowiedzi na pamięć, a potem recytowała je, patrząc prosto w kamerę - było nie do pomyślenia, że wyróżniająca ją spośród wszystkich prezenterek i prezenterów umiejętność nagle stała się nieprzydatna!
"Wraz z erą Walendziaka nastała era teleprompterów... Wszyscy z nich czytali, nie miałam już takiego bodźca do pracy. Zauważyłam, że coś gdzieś prysło" - wspomina.
Krystyna Loska twierdzi, że przeżyła w TVP aż czternastu prezesów, ale poległa na "pampersach", których wizja "nowej" telewizji w ogóle jej nie pasowała. Zanim podjęła decyzję o przejściu na emeryturę, postanowiła jednak dać swoim szefom szansę...
"Poszłam do Pawlickiego, bo chciałam wiedzieć, jak to będzie dalej wyglądało, ale to, co powiedział, kompletnie mi nie pasowało. Wręcz stało w sprzeczności z tym, co myślałam i jak widziałam telewizję, więc odeszłam" - wyznała na łamach "Prezenterek". Trudno uwierzyć, że Krystyna Loska nie pracuje w TVP już ponad ćwierć wieku!
O ile "pampersach" już mało kto dziś pamięta, a tyle ona wciąż jest ikoną telewizji.



***Zobacz więcej materiałów wideo: