Klaudia El Dursi przez kilka miesięcy wraz z rodziną przebywała na Zanzibarze. Była tam w celach zawodowych, wszak jest prowadzącą "Hotelu Paradise", a zdjęcia do trzeciej i czwartej edycji show kręcone były właśnie na afrykańskiej wyspie.
Teraz okazuje się, że pobyt w tropikach miał swoją wysoką cenę. A na wyjeździe wcale nie było tak kolorowo, jak niektórym mogłoby się wydawać. Modelka opowiedziała o tym na łamach "Vivy!".'
W poruszającym wywiadzie była do bólu szczera. Nawiązała do komentarzy części ludzi, którzy - jej zdaniem - nie mają pełnego oglądu sytuacji i nie wiedzą, jak naprawdę wygląda jej praca.
Nie wiem, jak mam ludzi wyprowadzić z błędu, bo faktycznie bliskość oceanu, piękne plaże, palmy, wspaniała pogoda powodują, że od razu wszystkim się wydaje, że to raj. Owszem. Ale pamiętaj, że ja tam przez cztery miesiące ciężko pracowałam. Często od rana do nocy, czasem po prostu musiałam być w gotowości, uśmiechnięta i w dobrej formie, a czasem przecież miewa się gorsze dni. Tu było wiele czynników, które sprawiały, że praca była wyczerpująca psychicznie i fizycznie. Wyobraź sobie stanie na baczność na wysokich szpilkach, w pełnym makijażu, w ciężkiej sukience i biżuterii w ogromnym upale.
Doszło do tego, że prezenterka nie mogła doczekać się powrotu do Polski. Tęskniła za swoim życiem w Warszawie, za domem. Na domiar złego pojawiły się też problemy zdrowotne.
Podupadłam na zdrowiu. Od dłuższego czasu coś niedobrego dzieje się z moim głosem. Doszło do tego, że gdy kręciliśmy finał, prawie całkiem go straciłam. Nie mogłam ani mówić, ani oddychać. Od miesiąca jestem na silnych lekach. A w Polsce mam już umówioną wizytę u lekarza. Gdy więc się okazało, że przesunięto mi powrót do domu o trzy dni, wkurzyłam się i wzięłam sprawy w swoje ręce.
Dodawała, że mimo trudności jest bardzo wdzięczna za wszystko, co przeżyła podczas kręcenia "Hotelu Paradise". Twierdzi, że była to "niezła lekcja życia". I ogromne doświadczenie, które pozwoliło jej się przełamać i nabrać pewności przed kamerą.
