Zawsze bardzo podobała się kolegom. Lubili jej pogodne usposobienie, zaraźliwy śmiech, bezpośredniość.
Katarzyna Pakosińska chodziła do Liceum Plastycznego w Pruszkowie i marzyła o studiach na Akademii Sztuk Plastycznych. Chciała zostać ilustratorką książek dla dzieci.
Ze szczególnym sentymentem wspomina jednego adoratora z tego okresu.
- Miałam chłopaka z motorynką, a potem sprawił sobie motocykl, MZ-etkę. Ponieważ bardzo lubił w nich dłubać, cały czas miał czarne ręce i brudne paznokcie. Często stawał przed moim blokiem, wył silnikiem i wołał: "Kaaaśkaaa!" - opowiadała z rozbawieniem.
Jej tata, Stanisław, strasznie się wtedy denerwował. Bał się o swoją pociechę i jej motorowe eskapady. Mimo nieprzychylności rodzica, młodzian nie dawał za wygraną i zapraszał Kasię na randki.
Oprócz zamiłowania do mechaniki był bardzo romantyczny.
- Któregoś dnia jechałam na wycieczkę o piątej rano. Jego mama zabroniła mu wychodzić tak wcześnie, a on chciał mnie koniecznie odprowadzić. Zrobił sobie z prześcieradeł linę i zszedł po niej z drugiego piętra. Poranił sobie dłonie, ale mimo to dopiął swego. Zaniósł mi walizkę na dworzec - wspominała gwiazda.
Ten rycerski gest ogromnie ją wzruszył. Jednak młodzieńcze uczucie nie przetrwało, ku cichej radości jej rodziców.
Dziś, gdy Katarzyna widzi mknący z warkotem motocykl, uśmiecha się do swoich licealnych wspomnień.
Zobacz również:
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:
