Reklama
Reklama

Katarzyna Grochola przeraziła wyznaniem! Mówi o przemocy domowej!

Słynna pisarka wyjawiła, że była ofiarą przemocy. O swoich przeżyciach opowiedziała niedawno w jednym z programów śniadaniowych. Katarzyna Grochola (63 l.) była bita, poniżana i zastraszana, mimo to przez lata nie umiała odejść od swojego oprawcy. W związku z tym, że w okresie pandemii przemoc domowa w czterech ścianach zdarza się coraz częściej, pisarka postanowiła podzielić się swoimi traumatycznymi doświadczeniami.

Koszmar trwał przez trzy lata. Partner miał znęcać się nad Grocholą niemal od początków ich znajomości.

Mimo że Katarzyna jest osobą inteligentną, w tamtych chwilach zdrowy rozsądek raczej rzadko był jej doradcą. W wywiadzie pisarka przyznała, że irracjonalne zachowania jej partnera nie były dla niej przestrogą – młoda Katarzyna widziała w nich bowiem... dowód prawdziwej miłości.

„Nie mamy pojęcia, w którym momencie to, co bierzemy za miłość albo cudowną zazdrość, która jest objawem miłości, przemienia się w kontrolę, absolutne zaburzenia osobowości, przymus" – mówiła Grochola w studio "Dzień Dobry TVN".

Reklama

Tak jak inne, doświadczające przemocy ze strony najbliższych kobiety, autorka bestsellerów starała się zakłamywać rzeczywistość i wybielać agresywnego partnera - zarówno przed samą sobą, jak i przed ludźmi z kręgu ich znajomych.

„Przypominam sobie sytuację, kiedy mój oprawca wyrwał spode mnie krzesło i uderzył mnie nogą tego krzesła, które pękło w kark. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi i zjawili się nasi znajomi z Książenic. Weszli do domu, ja nie wiedziałam co się dzieje, trzymałam się za kręgi. On wtedy powiedział: 'Kasieńka się uderzyła, muszę jej przyłożyć lód'. Ja nagle poczułam się taka zaopiekowana, a oni byli zachwyceni, że on dla mnie taki miły” – kontynuowała smutną, ale pouczającą historię Grochola.

Na to, że związek pisarki nie wygląda tak jak powinien, zwróciła uwagę jej córka. Wtedy w głowie Katarzyny Grocholi zaczęła świtać myśl o odejściu, jednak nie było to dla niej proste. 

Słynna pisarka przyznała się do odwoływania zeznań, które w "przebłyskach świadomości" składała zaraz po kolejnych pobiciach. Tłumaczyła, że paraliżował ją wtedy strach – bała się podpisać protokół obciążający, bo po powrocie do domu znów naraziłaby się na gniew partnera.

Mimo że pozornie czuła się wolna, to paraliżowała ją od środka myśl o rozstaniu. Nawet po tym, jak oprawca wyrzucił ją z domu, większość członków rodziny i znajomych nie chciała uwierzyć w jej wersję wydarzeń.

„Brak wsparcia ludzi obok, którzy mówią: 'przesadzasz, ubarwiasz, to jest niemożliwe, przecież byś z nim nie była'. To jest porażające" –  skwitowała Grochola.

Od traumatycznych wydarzeń z przeszłości autorki „Nigdy w życiu” minęły już dwie dekady. Teraz ma szczęśliwy i zdrowy związek, a powrót pamięcią do przykrej przeszłości chciałaby zadedykować wszystkim osobom, które dotyka przemoc ze strony najbliższych. Pisarka pragnie, żeby jej historia stała się motywacją do zmiany życia na lepsze.


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Grochola | Dorota Szelągowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy