Katarzyna Gaertner miała niespełna dwadzieścia lat, gdy w 1962 roku skomponowała swój pierwszy wielki przebój, czyli „Eurydyki tańczące”, które – choć napisała je dla Heleny Majdaniec - podarowała Annie German. Przez kilkanaście kolejnych lat tworzyła hit za hitem...
W latach 60. i 70. ubiegłego wieku nie było w Polsce wokalistki ani wokalisty, którzy nie mieliby w swym repertuarze choć jednej jej piosenki. Tylko dla Maryli Rodowicz skomponowała ich aż pięćdziesiąt! „Małgośka” wciąż, choć od jej premiery minęło już prawie pół wieku, uważana jest za jeden z największych polskich przebojów wszech czasów.
Stan wojenny zatrzymał ją w Polsce
Niewiele brakowało, by w 1981 roku Katarzyna Gaertner na zawsze wyjechała z kraju. Dostała propozycję skomponowania muzyki do niemieckiego filmu o Janosiku. Miała spotkać się z zakochanym w niej po uszy producentem w Berlinie Zachodnim. W sobotę 12 grudnia 1981 roku odebrała paszport i wypłaciła z banku wszystkie pieniądze...
Swoim zwyczajem odłożyłam wyjazd „na jutro”. Czekałam, aż auta ubiją śnieg na drodze. W niedzielę rano przejechałam spory kawałek, zanim zmarznięty żołnierz zatrzymał mnie i kazał wracać do domu.
Ucieczka z Warszawy
Cztery lata później kompozytorka, będąc u szczytu sławy, kupiła gospodarstwo na Kielecczyźnie i podjęła decyzję o przeprowadzce na wieś. W wywiadach tłumaczyła, że ma dość wielkomiejskiego zgiełku i ciągłego pędu, że marzy o ciszy i spokoju, a Komaszyce wydają się jej idealnym miejscem do życia i pracy. Dopiero po pewnym czasie przyznała, że ucieczkę z Warszawy zalecił jej lekarz – szwajcarski irydolog, który zdiagnozował u niej białaczkę.
Nie przepisał mi żadnych leków, ale powiedział, że muszę całkowicie zmienić sposób odżywiania. Żadnych przetwarzanych produktów spożywczych, które można kupić w sklepie. Tylko naturalne: kozie mleko, kozie sery i świeże zioła. Takie warunki spełniała tylko wieś, i to taka, która leży gdzieś na uboczu. Z pomocą przyjaciół znalazłam takie miejsce.
Wpadł na 15 minut, został na zawsze
Katarzyna Gaertner – rękami suto opłaconych przez nią mieszkańców Komaszyc – wyremontowała dwa niemal kompletnie zrujnowane młyny nad Drawiczką. W jednym zamieszkała, w drugim urządziła studio nagraniowe. Szybko okazało się, że życie na wsi, picie koziego mleka i naparów ze skrzypu i pokrzyw oraz soku wyciskanego z ostu, mają na kompozytorkę zbawienny wpływ. Jak wyznała w rozmowie z "Echem Dnia":
Wygrzebałam się z ciężkiej choroby. Zwalczyłam białaczkę
W Komaszycach Katarzynę Gaertner odwiedził pewnego dnia aktor Kazimierz Mazur. Miał grać króla Popiela w skomponowanym przez nią musicalu „Big Popiel”, więc chciał spotkać się z autorką muzyki, by – jak wspomina – przegadać parę spraw.
Wpadłem na piętnaście minut, a zostałem na zawsze. Kasia zapytała mnie, czy się z nią ożenię. To się ożeniłem.
Pożar i trzy udary
Katarzyny Gaertner i jej męża nie wypłoszył z Komaszyc nawet pożar, który w 2012 roku doszczętnie zniszczył ich dom. Strażakom w ostatniej chwili udało się uratować jedyną istniejącą partyturę „Mszy beatowej”, fortepian i płytę z autografem Johna Lennona. Poza tym... cały dobytek kompozytorki spłonął, a ona dostała pierwszego udaru.
Przez kilka tygodni nie mogłam chodzić.
Przyjaciele Katarzyny, by pomóc jej w odbudowie domu (straty wyceniono na ponad trzy miliony, ale nieruchomość nie była ubezpieczona), zorganizowali koncert charytatywny. Na scenie w Hali Widowiskowo-Sportowej w Kielcach wystąpiły największe polskie gwiazdy ze Zbigniewem Wodeckim i Haliną Frąckowiak na czele. Jak poinformowała później „Gazeta Wyborcza”, po rozliczeniu kosztów imprezy, kompozytorka dostała... trzy i pół tysiąca złotych.
Dziesięć miesięcy po pożarze kompozytorka przeszła kolejny udar, dwa lata później trzeci...
Happy end w prowizorce
Częściowy paraliż, nadciśnienie i brak sił nie przeszkadzają jej jednak w pracy. Katarzyna Gaertner zajmuje się dziś produkcją płyt. Właśnie ukazał się jej pierwszy wyprodukowany we własnym studiu krążek – album „Rumcajs i rapujące zające”.
Niestety, dom w Komaszycach wciąż nie odzyskał dawnego blasku. Kompozytorka nie przejmuje się jednak tym, że żyje – jak żartuje – w prowizorce, a podłogę z płyt pilśniowych musi przykrywać dywanem, żeby „nie ciągnęło”.
Skończymy kiedyś ten remont. Ale teraz najważniejsza jest praca. Chcę zostawić po sobie coś wartościowego.
79-letnia Katarzyna Gaertner twierdzi, że nie wyobraża już sobie życia w mieście. Jak wyznała w rozmowie z "Twoim Stylem":
Za nic nie zamieniłabym swojego dzisiejszego życia na inne.
Dodała, że w Komaszycach ma swój... happy end.
Zobacz też:
Kim Kardashian ma powody do świętowania. Kończy 40 lat
Tragiczny finał policyjnego pościgu. Trzy osoby nie żyją




Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym INSTAGRAMIE Pomponik.pl








